Srebrny chór
Pierwszy olziański „Słowik” po kilku latach zaprzestał swojej działalności. W 1924 r. powstał chór „Jedność”, który też śpiewał niezbyt długo. W latach 30. w Olzie założono kolejny zespół śpiewaczy „Moniuszko”.
Jako kilkunastoletni chłopiec śpiewałem w chórach „Jedność” i „Moniuszko - mówi Aleksander Mrozek. W 1977 r. po przerwie powstał kolejny chór „Moniuszko”, którego byłem założycielem. W 1987 r. zmieniliśmy nazwę na „Słowik nad Olzą” nawiązując do początków ruchu śpiewaczego w naszej miejscowości.
Jest on od 25 lat prezesem chóru, pomysłodawcą i fundatorem wmurowania pamiątkowej tablicy. Finansowego wsparcia tej inicjatywie udzieliła również Gminna Spółdzielnia w Gorzycach. Tablica wmurowana w ścianę Wiejskiego Domu Kultury w Olzie została odsłonięta przez wójt Krystynę Durczok, byłą dyrektor domu kultury Krystynę Okoń oraz prezesa Aleksandra Mrozka. Poświęcił ją miejscowy proboszcz ks. Kazimierz Nowicki.
W uroczystym spotkaniu z okazji srebrnego jubileuszu wzięły udział delegacje zaprzyjaźnionych chórów - „Lutnia” z Dolnej Lutyni na Zaolziu i „Słowik z Przyszowic” oraz orkiestry dętej kopalni „Anna” w Pszowie. Telegram z życzeniami przysłał Wolfsburger Frauenchor z Niemiec. Wśród zaproszonych gości znaleźli się dyrygenci, którzy prowadzili chór od początku jego powstania: Eugeniusz Ćwik, Jerzy Michalski, Zyglinda Raszyńska, Bożena Błaszczyk i Danuta Węgrzyk. Zasłużeni chórzyści, którzy śpiewają w „Słowiku nad Olzą” od samego początku - przez 25 lat - otrzymali pamiątkowe statuetki a pozostali dyplomy.
Chór ma bogaty repertuar składający się z ponad 200 pieśni w kilku językach. Kiedyś ściśle współpracował z orkiestrą kopalni „Anna” przygotowując odpowiednie utwory. Wspólne występy miały miejsce m.in. podczas „Głubczyckiej wiosny”. „Słowik nad Olzą” ścisłą współpracę nawiązał z chórem „Lutnia”, który działa przy Polskim Związku Kulturalno-Oświatowym w Dolnej Lutyni. Oba zespoły odwiedzają się i zapraszają na różne imprezy.
Podczas jednego z koncertów w domu kultury w Dolnej Lutyni na zakończenie powiedziałem, że śpiewamy dla Boga i cesarza - wspomina Aleksander Mrozek. Okazało się, że był tam sekretarz partii z Ostrawy, któremu się to nie spodobało. Potem interweniował u swoich polskich kolegów. W 1990 r. nawiązaliśmy kontakt z żeńskim chórem z Wolfsburga. Gościł on w Olzie z koncertami. Nauczyli się „Gaude Mater Polonia” i „Płyniesz Olzo po dolinie”, żeby zaśpiewać razem z nami. Problemy sprawiła im szczególnie ta druga piosenka. Potem my byliśmy z rewizytą w Wolfsburgu. W 1997 r. delegacja tego chóru przyjechała do nas, by przekazać pieniądze zebrane na pomoc po powodzi. Wsparcia udzielił nam również „Słowik z Przyszowic”, który podarował nam wtedy organy.
(jak)