Koledzy po fachu
To były trzecie z kolei wakacje, które wychowankowie świetlicy środowiskowej spędzili razem. Raz naśladowali podróż „Małego Księcia”, potem bawili się w „Robinsona Cruzoe”, a tego lata wcielili się w rolę dziennikarzy. Na obóz w Karpaczu wyjechali 24 czerwca. Wyprawa ta była finansowana przez Urząd Mias-ta, który także opłaca działalność świetlicy. Aby wakacje były udane, potrzebny jest plan. Wychowankowie wraz z opiekunami postanowili redagować gazetkę, w której opiszą ciekawych ludzi i miejsca, które odwiedzili. Pierwszym zadaniem było wymyślenie logo i tytułu. Pomysłów było wiele, ale ten, który spodobał się wszystkim, zakładał umieszczenie mikrofonu jako logo, a gazetce nadano tytuł „Letnie wieści”.
Stop - redakcja
W pracę zaangażowana była cała dwudziestoosobowa grupa. Pokój, w którym zbierali się pracownicy redakcji na naradę, to był „News room”. Na drzwiach tego pokoju codziennie wywieszano karteczki z zadaniami, jakie poszczególne grupy miały wykonać. W gazecie wyodrębniono kilka działów. „Karpacz innym okiem” - tutaj dziennikarze umieszczali zdjęcia miejsc, które odwiedzili, poszukali także wiele ciekawych informacji o tej miejscowości w informatorach turystycznych. Kolejny dział to „Carpe diem” - czyli „chwytaj dzień. Reporterzy pytali napotkanych przechodniów jak cieszyć się chwilą i o to, co to jest szczęście. Tutaj uczestnicy obozu pokazywali także jak oni cieszą się każdym dniem. Opisali wszystkie wycieczki, dyskoteki i wiele innych przygód które przeżyli. „Życie cudem jest” - w tej części gazetki popisywali się głównie fotoreporterzy, którzy uwiecznili piękne zakątki na zdjęciach. Ostatni dział zatytułowano „W poszukiwaniu szczęścia”. Dziennikarze przeprowadzali wywiady, w których próbowali znaleźć receptę na szczęście. Było ich kilka: trzeba się cieszyć dniem, być dobrym, a w osiągnięciu szczęścia pomaga rodzina i miłość. Cała redakcja chórem przyznała, że praca dziennikarza nie jest łatwa. Trzeba znaleźć temat, ciekawie go opracować, trzeba także mieć odwagę, by kogoś zgadnąć na ulicy i przeprowadzić z nim wywiad, a to nie jest proste, bo wiele osób odmawia. Ciekawe jest jednak to, że nikt nie zniechęcił się do takiej pracy, a wręcz przeciwnie, kilkoro dzieci zadeklarowało, że w przyszłości chciałoby wykonywać zawód dziennikarza.
Oczy i uszy otwarte
Efektem ciężkiej pracy są dwa numery „Wieści letnich”, które pełne są ciekawych artykułów i kolorowych zdjęć. To bardzo oryginalna pamiątka z wakacji. Największą frajdą dla młodych dziennikarzy było przeprowadzanie wywiadów, bo wtedy posługiwali się dyktafonem i mikrofonem. Tę grupę dzieci rozpoznawali po kilku dniach wszyscy mieszkańcy Karpacza i to nie tylko z powodu tego, że nosili oni identyfikatory, ale wszystkich zaciekawiła ta grupa, która tak pracowicie spędzała swoje wakacje. Trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte - to recepta na to, by być dobrym dziennikarzem.
Wychowankowie świetlicy zapamiętają wizytę w Karpaczu nie tylko dlatego, że nauczyli się wielu nowych rzeczy, ale przede wszystkim zapadły im w serca widoki, które zobaczyli. Do najpiękniejszych miejsc obozowicze zaliczyli: schronisko „Samotnia” przy wejściu na Śnieżkę, kotlinę Małego Stawu i zamek w Chojniku, gdzie zapoznali się z legendą o księżniczce Kunegundzie. Na tym nie zakończyła się jednak przygoda wakacyjna wychowanków świetlicy środowiskowej. Opiekunowie przygotowali dla nich szereg wycieczek: najpierw pojechali do pizzerii w Rybniku, by się posilić, innym razem grupa udała się do Chorzowa, gdzie zwiedziła ZOO i Planetarium, w Olkuszu odwiedzili Muzeum Afrykanistyczne i Muzeum Strojeńców, czyli wyrobów z wikliny. Bardzo interesujący był również wyjazd na Pustynię Błędowską, okazało się, że jest tam tak wiele roślin, że trzeba je karczować, a przez środek płynie sobie rzeczka. Podczas wycieczki do Ogrodzieńca dzieci zwiedzały ruiny zamku, a w Wiśle i Ustroniu wędrowały pięknymi szlakami, odwiedziły Równicę i starą chatkę zbójecką, gdzie poczęstowano ich herbatką z sokiem malinowym. W Wiśle grupa zwiedziła również Muzeum Ziemi Beskidzkiej. To były naprawdę ciekawe wakacje, a wrażeń jest tyle, że grupa mogłaby opowiadać całymi godzinami.
Beata Palpuchowska