Zmienili zeznania
Wszystko wskazuje na to, że przyczyną śmierci jednego z górników kopalni Marcel nie był zawał serca, ale obrażenia powstałe w wyniku wypadku przy pracy. W sprawie pojawiły się nowe informacje.
Do zdarzenia doszło 31 stycznia i jeszcze tego samego dnia o godz. 23.00 pracownicy kopalni poinformowali prokuraturę, że jeden z górników zmarł na zawał serca w miejscu pracy. Zgon ten według oświadczeń dyspozytora miał charakter naturalny. Okoliczności zdarzenia nie są jednak jasne, a 3 lutego do prokuratury zgłosiła się rodzina zmarłego oraz osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo pracy na kopalni twierdząc, że na ciele górnika istnieją wyraźne obrażenia kończyn oraz brzucha, których doznał on podczas wypadku przy pracy. Informacje te, po dokonaniu oględzin zwłok, potwierdził biegły lekarz. W tym czasie Urząd Dozoru Górniczego zainteresował się sprawą, przesłuchał 21 osób, które twierdziły, że nie widzieli zdarzenia i nie znają jego przyczyn. Po raz kolejny zeznawali oni już po przeprowadzeniu sekcji zwłok, kiedy okazało się, że przyczyną śmierci nie był zawał serca, ale zgon nastąpił z powodu zadziałania przyczyn zewnętrznych. Wówczas sześciu pracowników przodka i jeden pracownik dozoru zmieniło zeznania - mówi Zbigniew Schinohl z Urzędu Dozoru Górniczego w Rybniku.Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że poszkodowany wykonywał prace przy obsłudze przenośnika taśmowego na pokładzie 503 - 504. Prawdopodobnie, wbrew przepisom, wskoczył na przenośnik. W pewnym miejscu taśma była przerwana i przy stacji zwrotnej, wpadł pomiędzy taśmę a rolki po których ona się przesuwa. Chciał zeskoczyć, jednak został unieruchomiony - zdążył jeszcze wyłączyć przenośnik pociągając za linkę bezpieczeństwa - mówi prokurator Rafał Figura prowadzący śledztwo. Podobnego zdania jest Z. Schinohl, który dodaje, że poszkodowanego na miejscu pracy odnalazł cieśla. Zarówno on jak i pozostali pracownicy wiedzieli, że poszkodowany postąpił niezgodnie z przepisami i z obawy o jego zwolnienie nie ujawnili szczegółów. Od początku współpracujemy z prokuraturą i kiedy już wiedzieliśmy, że jest coś nie tak, postanowiliśmy przerwać zmowę milczenia - podkreśla Z. Schinohl. Póki co Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu prowadzi śledztwo w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom. Pierwszy jego wątek dotyczy zgonu i nieumyślnego przyczynienia się do śmierci osób trzecich. Drugi natomiast nie poinformowania właściwych organów o zaistniałej sytuacji przez pracowników BHP kopalni Marcel, gdyż zawiadomienie o wypadku przy pracy dotarło do prokuratury dopiero 13 lutego. W pierwszym przypadku winnym grozi do 5 lat pozbawienia wolności, w drugim natomiast grzywna w wysokości 180 stawek dziennych lub ograniczenie wolności.
(raj)