Ze szkolnej ławki
Za każdym razem kiedy bierzemy do ręki jakąkolwiek gazetę mamy nadzieję, że do-wiemy się prawdy o rzeczywistości w jakiej żyjemy. To właśnie dzięki temu medium do-wiadujemy się często o aferach, które zapew-ne nie ujrzałyby światła dziennego gdyby nie one. I właśnie w takich momentach doce-niamy istnienie wolnych mediów, nie biorąc pod uwagę, że mogą one być ocenzurowane. Zaskoczeni? Wydawało się wam zapewne, że to słowo to już archaizm. Nic bardziej błę-dnego. Od zmiany ustroju w Polsce mija w tym roku 14 lat. A niektórzy tego nadal nie zauważyli.
W większości szkół naszego regionu wy-dawane są gazetki szkolne. Wydaje się wam, że skoro są redagowane przez uczniów to na-uczyciele nie mieszają się w tworzenie gaze-tek? Otóż nie. Większość gazetek szkolnych jest cenzurowana, a ich redaktorzy lekcewa-żeni. Niektórzy dyrektorzy posunęli się na-wet do tego stopnia, że życzą sobie przed wydrukowaniem przynosić materiały do tzw. sprawdzenia. Przykładem może być wyda-rzenie, które miało miejsce rok temu w je-dnej z lokalnych szkół. Na jej terenie znale-ziono tajemniczy proszek. Dyrekcja tej szkoły postanowiła więc zaalarmować odpowie-dnie służby. Wybuchła afera i choć lokalne media informowały o wszystkim to dyrekcja zabroniła surowo redakcji gazetki szkolnej wspominać o tym wydarzeniu. Niejeden z was może pomyśleć, że redakcja mogła się zbuntować. Otóż nie. Przecież, aby wydać gazetkę szkolną należy mieć dostęp do odpowiednich urządzeń, które są w dyspozycji szkoły (czytaj dyrekcja). Choć nawet to nie jest aż takim problemem. Ale należy pamiętać, że trzeba mieć zgodę dyrekcji na rozpowszechnianie prasy szkolnej. A poza tym czy ryzyko nie jest zbyt duże? To przecież nauczyciele (w tym też dyrektorzy) mają wpływ na oceny z zachowania. Jest jeszcze jedna sprawa. Większość nauczycieli to po prostu dobrzy znajomi, więc można narazić się całemu środowisku nauczycielskiemu.Proceder ten jest okropny, ale jeszcze gorsza jest autocenzura. Niektóre gazetki szkolne dopuszczają się jej niestety. Rozumowanie jest proste: po co się narażać? No właśnie po co... A może warto, czytelnik nie chce czytać tylko o kwiatuszkach i ptaszkach. Dyrektorzy szkół są dumni, że w ich placówkach istnieją redakcje, ale woleliby, aby pojawiały się w nich informacje zachwalające daną szkołę. Mają one być tylko reklamówką szkoły. Tak chyba myślą ci dyrektorzy, którzy dopuszczają się cenzury. A wydawało mi się, że ten proceder jest zabroniony polskim prawem?
Takim postępowaniem ojcowie/matki szkół skazują gazetki szkolne na pustą egzystencję, bo jeżeli czytelnik zauważy, że gazeta, którą czyta jest cenzurowana, to po prostu stwierdzi, że jest mało wiarygodna i przestanie ją kupować.
Może w takim razie paść pytanie, czy w ogóle warto prowadzić w takich warunkach gazetkę szkolną? Warto! Jeżeli będziecie wy-trwali i znajdziecie ludzi, którzy wam w tym pomogą to na pewno wam się uda. Należy pamiętać, że zadaniem dziennikarza jest przekazywanie prawdziwych informacji. Nie zapominajcie więc o ABC dziennikarstwa (dokładność, zwięzłość, jasność). Życzę wam powodzenia w codziennej walce o słowo nieocenzurowane!