Zagrali z Krecikiem
Adam Kompała i spółka zawitali w ubiegły piątek na stadion w Syryni. Najlepsi piłkarze Górnika Zabrze rozegrali tam towarzyski mecz z ekipą miejscowego Naprzodu, a w drugiej połowie z reprezentacją swego fan-klubu kibica. Wielką gratkę mieli tego dnia nie tylko kibice, ale też mali łowcy autografów.
Dla zabrzańskiej ekipy sezon skończył się już tydzień temu, ale przed wyjazdem na zasłużone wakacje piłkarze nie odrzucili zaproszenia do Syryni. Przyjechali wszyscy, którzy dali się poznać kibicom w minionym sezonie. Jacek Wiśniewski pielęgnował swą oryginalną łysinkę, wyróżniając się ponado słusznym wzrostem w tłumie, Adam Kompała uśmiechał się sympatycznie w obiektywy aparatów fotograficznych, nie odmawiając nikomu z fanów pozowania do wspólnego zdjęcia. Tomasz Prasnal trochę zażenowany zainteresowaniem młodych łowców autografów podpisywał im karteczki. Adrian Sikora trochę z kwaśną miną przypatrywał się zużytej płycie miejscowego boiska. Prócz nich przyjechali także Michał Wróbel - prawie dwumetrowy golkiper gości zna zapewne nieźle tutejsze strony, bo bronił rok temu barw Włókniarza Kietrz - Dawid Buchalik, Rafał Kocyba, Madrin Piegzik, Robert Kolasa, Piotr Gierczak, Dominik Płaza, Piotr Lech, Marcin Kocur, Marcin Ziaja i Dawid Sala. Zabrzanie zagrali na stadionie Naprzodu ostatni mecz w tym składzie. I chyba też z tego powodu trener Waldemar Fornalik nie spoglądał na ich boiskowe harce surowo - wszak przez pierwsze pół godziny chyba tylko dwa razy arbiter główny spotkania odgwzidał faule. Mecz Górnika i Naprzodu, choć piłkarzom mocno przeszkadzała nierówna murawa, był czyściutki w grze, nie brakowało składnych akcji i strzałów na obie bramki. W zespole Bernarda Sławika zagrali Marek Kurzydym, Jarosław Bialas, Czesław Ochwat, Aleksander Goralczyk, Dawid Szymura, Arkadiusz Marek, Stanisław Wieczorek, Robert Lapczyk, Wiesław Smoląg, Tomasz Morawiec Piotr Polak oraz Michał Franiczek, Arkadiusz Kozyra i Łukasz Leks. Pierwsza połowa zakończyła się wygraną Górnika 1:0 po trafieniu Gierczaka. Jednak piłkarze niewiele zwracali uwagi na wynik - klepali futbolówkę swobodnie i bawili się w niekonwencjonalne zagrywki. Jacek Wiśniewski był chyba wszędzie - umiejętnie wywiązywał się z roli stopera, zapuszczał do przodu i niespodziewanie strzelał głową przy byle okazji. Kompała rządził środkiem boiska, a Adrian Sikora potwierdził, że ma talent do gry w ataku - błyskawicznie uciekał obrońcom i zagrażał Kurzydymowi. To po jego akcji Gierczak przyłożył nogę do piłki z kilku metrów, zdobywając gola - a Sikora sam po przerwie zdobył gola.
W drugiej połowie zabrzanie zagrali z ekipą fan klubu - na boisko wyszli Rudy, Gruby, Kawula, Koper, Bet, Lasia, Szmyrgiel Al, Grzała, Kraszan, Boks, Lajstula, Krecik, Kajtoń - którzy zjechali z różnych stron Śląska. To już była dla nich zabawa, ale kibice potrafili też sobie z nimi poradzić. Kiedy zdobyli pierwszą bramkę, Wiśniewski bił brawo rywalowi, który sprytnie uciekł obok niego - choć gdyby zechciał, dogoniłby go. Po golu Płazy Górnik prowadził 2:0, ale pozwolił kibicowskiej kadrze na kontry i ku uciesze licznej widowni zrobiło się 2:2. Sikora ostudził zapędy przeciwników solówką na 3:2. Górnik mógłby rozgromić fan klub, grając dziadka w polu karnym - ale jego piłkarze woleli w inny sposób pokazać im miejsce w futbolowej hierarchii umiejętności. Fanom ich obecność w Syryni dała ostatnią szansę zdobycia autografów - większość piłkarzy zamierza zmienić barwy klubowe.
(sem)