Kochanego ciała nigdy za wiele
„Tyś je fest fajno dziołcha. Szyroko zbudowano, ale to mo swoi wielki plusy” - tłumaczył pani Urszuli Santarius, duszy zespołu „Familijo”, Jerzy Moskała. „Bo po piyrsze kochanego ciała nigdy za wiele, w zima sie idzie ogrzoć, a w lato... ciyń”.
Nie obrazisz sie Urszulko, bo Ciebie rychtyk nigdy ni ma za wiele - skwitował J. Moskała. Synku jakbych sie mogła obrazić, przeca żeś je moim przyjacielem - odparła. Jak najlepiej uczcić jubileusz? Ano spotkać się właśnie z przyjaciółmi. Tak też zrobił w ubiegły weekend zespół „Familijo”, obchodzący w tym roku 10-lecie istnienia. Zaczynem jubilata był zespół „Gosposie”, założony przez długoletnią przewodniczącą KGW Adelę Brzemia. Po jej śmierci Urszula Santarius, razem z byłą wójt Godowa, a zarazem nową przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich Ireną Stokowy zrekonstruowały go w 1993 r. Po zasileniu zespołu przez mężczyzn zmieniły nazwę na „Jedność”. Zapożyczyły ją od byłego skrzyszowskiego chóru. Rozpoczęły także współpracę z „Jorgusiami” z Łazisk, którzy byli honorowymi gośćmi ostatniego spotkania z przyjaciółmi. Oni nom fest pomogli, pomogli nom się przebić no i podsunęli nazwę - tłumaczyła pani Urszula. Jerzy Moskała, przy każdej okazji jak do nas przyjeżdżał mówił, że tu jest tak rodzinnie, familijnie. W końcu nazwał nas „Familijo” i tak zostało, zresztą większość członków zespołu jest ze sobą w jakiś sposób spokrewniona. Niektóre z członkiń zachęciły do udziału w zespole swoich mężów. Potem dołączyły małżeństwa. W razie potrzeby występowały też dzieci i wnuki członków. Od samego powstania założyli, że zespół będzie ludowym zespołem folklorystycznym i że będzie kultywował obrzędy śląskie. Takich śląskich imprez, jakie zespół zorganizował w Skrzyszowie nie da się już zliczyć, np. widowiska obrzędowe: „Wielki szkubani”, „Śląskie wesele”, „Wielki poprowki”, „Chrzciny Walusia”, „Świniobicie”, „U Gerwaza w Masztalni”, „Maskenbal”, „Wilijo w Skrzyszowie”. Teksty do nich pisze pani Urszula, taki motorek zespołu jak mówią o niej, stroje szyją sami. Jeździliśmy z cyklem widowisk obrzędowych do przedszkoli i szkół. Byliśmy kilkakrotnie zagranicą. Udało się nam stworzyć widowisko „Przy sobocie po robocie” na zlecenie TV Katowice. Cieszyło się dużą popularnością, często było pokazywane w telewizji. Widowisko „Noc świętojańska” w Parku Kultury w Chorzowie przedstawiła zaś TV Polonia. Nasze członkinie wystąpiły nawet w programie „Kawa czy herbata”, prezentując zwyczaje śląskiej kuchni” - wspominała pani Urszula. Ze śląską kuchnią kojarzy mi się jeszcze jeden program telewizyjny. Pewne małżeństwo gotowało śląski niedzielny obiad. No i oczywiście były kluski. Yno bez jajec. Nie mogłach w to uwierzyć, ale spróbowałach. Do dzisio im dziękuja, bo przynajmniej cholesterol mom w normie. Zresztą oni tu dzisio som. To państwo Krawczykowie. Oczywiście sala nie podarowała im by nie uchylili rąbka tajemnicy jak mogą się nie rozgotować takie kluski. Muszą być robione z gorących kartofli i tyle tajemnicy - odrzekła pani Krawczykowa. Zresztą dawniej to starsi jajca na torgu sprzedowali, a nie do klusek ciśli. Szkoda, że nie ma z nami Józefa Musioła, bo on takie kluski lubi. Przyjedzie, przyjedzie bo je kołocz, a tego nie podaruje - odpaliła pani Urszula. No i przyjechał. Prócz niego na jubileuszu zjawili się także: Maria Pańczyk z Radia Katowice, laureaci konkursu „Po naszemu czyli po śląsku”: Hanka Kołek, Irena Chilmon, Betina Zimończyk, Grzegorz Stasiak, Monika Organiściok, oczywiście Hildegarda Szkatuła zarazem członkini zespołu. Był wójt Józef Pękała, przewodniczący RG, dyrektor WOK Bernard Oślizło. Z Czech przyjechali zaprzyjaźnieni członkowie zespołu „Rychwałdzianie” oraz członkowie innych zespołów z okolicy. Były kwiaty, gratulacje, prezenty. Z Paryża specjalnie z życzeniami dzwoniła Adrianna Godlewska - Młynarska, Maria Pańczyk podarowała każdemu członkowi zespołu swoją książkę ze specjalną dedykacją, np.: tej która piecze najlepsze kołocze w południowej Polsce, tej która jest zawsze na każde zawołanie i służy pomocą, tej kiero się śmieje nawet kiedy śpi...”. Prócz występu samego jubilata, na scenie pięknie zaprezentował się także młodzieżowy kwartet harmonijek ustnych z Gliwic, a także Dawid Koczy z Krostoszowic, które swoje pierwsze kroki w karierze rozpoczynał właśnie w „Familiji”. Mimo, że występował w programie Wiśniewskiego nie zapomniał o nas, specjalnie dziś przyjechał z Warszawy gdzie nagrywa płytę - chwaliła się pani Urszula. To nieważne, zawsze będziemy przyjeżdżać, bowiem najlepsze lata dzieciństwa spędziłem właśnie tu w zespole - odparł Dawid. Niezależnie od rocznic dla mnie jesteście wiecznością.
Aleksandra Matuszczyk - Kotulska