Ekstraliga w zasięgu ręki
W miarę korzystną sytuację wywalczył sobie Rybnicki Klub Motorowy u progu fazy finałowej I ligi żużlowej. Spodziewano się jednak, że punktowa przewaga nad pozostałymi drużynami górnej czwórki będzie nieco wyższa - co miało dawać „Rekinom” wytęsknioną ekstraligę teoretycznie już teraz. Na stadionie w Rybniku w tym sezonie zostaną rozegrane jeszcze tylko trzy mecze. Ale za to będą to mecze, w, których rozstrzygać się będzie kwestia, awansu do ekstraligi. Aby dodatkowo uatrakcyjnić zawody, jest duża szansa, aby odbyły się przy sztucznym oświetleniu.
Obiektywnie trzeba przyznać, iż przewaga punktowa mogła mieć korzystniejszy wymiar gdyby nie porażka „Rekinów” w Tarnowie z miejscową Unią 44:45 w dość kontrowersyjnych okolicznościach.Mecz ten miał dosyć niespodziewany i zaskakujący dla rybnickiej ekipy przebieg. W momencie, gdy rybniczanie prowadzili już sześcioma punktami, do „pracy” zabrał się sędzia zawodów. Najpierw z dalszego udziału z zawodów wykluczył Romana Povazhnego za domniemany faul na zawodniku „Jasółek”. Konsekwencją tego było wykluczenie Rosjanina i dodatkowo został ukarany karą meczu wykluczającą go z dalszej części meczu. Na domiar złego w najważniejszym momencie meczu niezawodny do tej pory Nicki Pedersen, zanotował defekt motocykla, co ostatecznie pozwoliło miejscowym wygrać mecz w skromnych rozmiarach. Obecny na meczu prezes Aleksander Szołtysek z niedowierzaniem kręcił głową, mocno zdegustowany postawą Duńczyka, jednocześnie zaznaczając - „chciałbym zdementować różne plotki dotyczące meczu w Tarnowie. Porażka ta zdarzyła się w sportowej walce na torze, a nie za kulisami czy przy zielonym stoliku.”
Na szczęście żadnych przykrych niespodzianek nie było w ostatniej kolejce i RKM pewnie pokonał TŻ Sipma Lublin 66:24. Używając terminologii piłkarskiej był to mecz do jednej bramki. Zawodnicy z Rybnika przewyższali rywali przynajmniej o klasę.
Za dotychczasową postawę „Rekinom” należy się pochwała. Oprócz „wpadki” w Lublinie (remis 45:45) i po „planowanej” porażce w Gnieźnie (42:48), w pozostałych meczach rybniccy żużlowcy wręcz gromili rywali. Dlatego trener Jan Grabowski z dużym optymizmem oczekuje zakończenia sezonu. Do pewnego awansu wystarczy wygrać wszystkie mecze na własnym torze z Gorzowem Wlkp., Lublinem i Tarnowem. Jeśli rybniczanie dorzucą do tego przynajmniej jedno zwycięstwo w którymś meczu rewanżowym, to staną się stuprocentowym członkiem elitarnej ekstarligi.
Największym zaskoczeniem rundy zasadniczej jest brak w pierwszej czwórce Startu Gniezno. Natomiast in plus zaskoczyła drużyna Stali Strabag Gorzów Wlkp. Oparta na młodych zawodnikach i skazana na walkę o utrzymanie drużyna zajęła czwarte miejsce premiowane w górnej czwórce.
W pierwszym meczu play off (10.08) rybniczanie na własnym torze podejmować będą właśnie rewelacyjnych gorzowian i trudno nie oczekiwać innego wyniku niż zwycięstwa RKM-u. Znacznie trudniejsze zadanie czeka „Rekinów” już w następnym meczu (28.08), ciężki mecz w Tarnowie. Mecz ten może mieć kolosalne znaczenie dla układu tabeli. W przypadku porażki rywalizacja się zaostrzy, ponieważ tarnowianie zbliżą się na zaledwie dwa punkty. Jeśli, natomiast RKM powróci z wyprawy do Tarnowa „z tarczą” to już żadne siły nie są w stanie odebrać Rybnikowi upragnionego po dziesięciu latach powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Kierownictwo klubu chcąc uatrakcyjnić oglądanie kibicom meczy na stadionie MOSiR-u nosi się z zamiarem rozgrywania ich przy sztucznym świetle. Rozważamy taką możliwość, by pozostałe mecze w tym sezonie rozegrać przy sztucznym oświetleniu. Trzeba jeszcze uruchomić agregat prądotwórczy, by w razie awarii, mieć własne zasilanie elektryczne. Koszty rozegrania meczu przy sztucznym świetle nie są aż tak astronomiczne, a byłaby to z pewnością duża atrakcja dla kibiców - mówi prezes klubu.
(Łukasz Szymura,kan)
Zdjęcia: Witold Gruszka