Upór popłacał
Mimo szybkiej utraty dwóch goli pił-karze Startu Pietrowice Wielkie nie zrezygnowali z dalszej walki i ostatecznie pokonali u siebie w przedostatnim starciu sezonu jesiennego LKS Bieńkowice 3:2. Gości zgubiła defensywna taktyka przyjęta po przerwie, wcześniej kontrolowali wydarzenia na boisku.
Obu zespołom ostatnio lepiej się wiodło, szczególnie wyniki z poprzedniej kolejki wróżyły zwyżkę formy - Start pokonał bowiem zawadzką Zgodę, bieńkowiczanie zaś utemperowali plasującą się w czołówce klasy B ekipę Ocic. Pierwsze minuty starcia obu ekip rozczarowały jednak - więcej było nerwowej bieganiny i niecelnych podań, niż zakończenia groźniejszym spięciem akcji. Chłód niedzielnego popołudnia dawał się więc tym bardziej we znaki kibicom. Gospodarze lekko przeważali, ale ani razu nie zmusili do większego wysiłku Łukasza Kubiczka. Goręcej zrobiło się dopiero po kilkunastu minutach, gdy do prostopadłych podań zaczął w końcu dochodzić Żurawiec i zostawiać za plecami obrońców. W 25 min. kolejne sprytne zagranie wykorzystał już niemal bezkarnie, tuż przed wybiegającym bramkarzem podcinając piłkę lobem. Po kilku minutach napastnik gości mógł zdobyć kolejną bramkę, ale podbitą nad Frańczykiem piłkę wybił tym razem głową asekurujący partnera na „piątce” stoper miejscowych. Za to w 29 min. wypatrzył kolejną lukę w ustawieniu defensywnym rywali i tak idealnie obsłużył podaniem Tatarę, że temu tylko pozostało oszukać golkipera i strzelić do pustej siatki. Goście byli bliscy zniechęcenia piłkarzy Startu do dalszej walki - i kto wie, jak by się potoczyły dalsze wypadki, gdyby nie zagapili się i pozwolili Jęczmiennemu uciec lewą stroną i skutecznie wykończyć szarżę - jego pierwszy strzał Ł. Kubiczek jeszcze sparował, dobitka była już celna. Golkiper gości mógł mieć uzasadnione pretensje do swych obrońców, bo niewiele zrobili, by zażegnać niebezpieczeństwo. A to się zemściło, bo od tego momentu będący już niemal na kolanach gospodarze zwietrzyli szansę na odwrócenie losów meczu. Zaatakowali śmielej, ale zrazu niewiele brakowało, a zostaliby szybko skarceni - kolejną szybką kontrę gości zakończył celnym wolejem Żurawiec. Ale trafił wprost w bramkarza.
Po zmianie stron bieńkowiczanie nastawili się defensywnie, licząc na utrzymanie prowadzenia i ewentualne kontry. I długo udawało im się realizować zamierzony plan, bo miejscowym, mimo uporczywych ataków, niewiele wychodziło. Bliski wyrównania był Olender po akcji Kubiczka - posłał jednak piłkę za bardzo w długi róg i ta minęła słupek - a także Gorszczyk, któremu przed bramką futbolówka zaplątała się między nogami i z szansy wyszły nici.
Konsekwentne, choć chaotyczne ataki Startu przyniosły w końcu efekt. Najpierw po akcji Olendra w zamieszaniu podbramkowym Górszczyk ściągnął na siebie obrońców i ci nie zdążyli zablokować strzału Szelewskiego obok bramkarza. A kilkadziesiąt sekund później po niemal identycznej akcji obrońcy gości tym razem nie upilnowali Olendra i Kubiczek znów nie dał rady wybronić celnego strzału z kilku metrów. Sytuacja wzbudziła kontrowersje, bo goście uważali, że w zamieszaniu był faulowany jeden z obrońców. Im bliżej końca, tym więcej kartek rozdzielał coraz ostrzej grającym zawodnikom obu stron arbiter. Goście próbowali nadrobić stracony czas, ale Żurawiec tylko raz urwał się rywalom, źle jednak trafił w piłkę i miast w bramkę, wycelował daleko od niej. Przy następnym wypadzie nie popisał się z kolei Tatara - choć wywalczył kornera, niepotrzebna „gadka” z sędzią kosztowała go drugie „żółtko” i osłabienie drużyny. O dziwo, mimo to właśnie do gości należała końcówka - choć skończyło się tylko na strzałach R. Cwika i Żurawca.
Start Pietrowice Wlk - LKS Bieńkowice 3:2 (1:2). Br. 31. Jęczmienny, 65. Szelewski, 66. Olender. - 25. Żurawiec, . 29. Tatara. Start: Frańczyk - Marcinek, Olender, Ziemkiewicz, Okrent (65. Posmyk), Harmata, Szelewski, G. Kubiczek (70. Gorczowski), Jęczmienny (46. Łabinowicz), Górszczyk, Mastalerz. LKS Bieńkowice: A. Kubiczek - Utrata (46. Kucza), R. Cwik, Libowski, Kroczek, Gawron, Slany, A. Cwik, Tatara, Skowyra, Żurawiec.
(sem)