On to ukartował
Letni, słoneczny poniedziałek, droga z dziurami wielkości arbuza. „Kierowco uwaga, bo nam zęby wytrzaskocie” - wołali co niektórzy uczestnicy wyprawy. „Super, tylko tak dalej” - stwierdzili jednak trzej poważni panowie. Iskierka w oku im się zapaliła.
19 lipca 1954 r. w letni, słoneczny poniedziałek wyruszyła z Ryduł-tów grupa ministrantów na Oazę Dzieci Bożych czyli rekolekcje. Podróż do komfortowych nie należała, ciężarówka z plandeką podskakiwała na każdej nierówności, ministranci siedzieli upchnięci jak śledzie w puszce w sosie własnym. To jednak nic, niektórzy z nich po raz pierwszy wyjeżdżali gdzieś dalej niż czubek własnego nosa.
Dzisiaj te parę nierówności na drodze przywołało wspomnienia sprzed 50 lat, dojechać wtedy nie mogliśmy, śmialiśmy się, że jedziemy przez Tarnowskie Dziury, a nie Góry - wspominali Henryk Nawrat, Jan Rak i Jerzy Bindacz, którzy po 50 latach wybrali się „szlakiem wspomnień” do Bibieli. To tam odbyły się pierwsze rekolekcje oazowe, które rozrosły się później na cały świat. Opiekunem rydułtowskich ministrantów i twórcą Oazy był ks. Franciszek Blachnicki. Dziś w Rzymie toczy się jego proces beatyfikacyjny. Człowiek o ogromnej charyzmie, wystarczy dodać, że rekolekcję zorganizował w okresie szalejącego komunizmu, sam był pod baczną obserwacją UB, a każde jego działanie pod lupą. Gdyby władze wiedziały, kim będzie ten chudy, łysawy ksiądz i co wyniknie z tych rekolekcji, kazałyby chyba spuścić na ten samochód kilkutonową bombę - jak słusznie ktoś kiedyś zauważył.
Radość z wyprawy była ogromna, śpiewaliśmy na całe gardło - wspomina Henryk Nawrat, wtedy kilkunastoletni chłopiec. Kiedy przejeżdżaliśmy przez większe mias-ta: Rybnik, Gliwice, Tarnowskie Góry ks. Franciszek uciszał nas jednak. Nic dziwnego. Mieszanka księdza z ministrantami, wyjeżdżającymi na rekolekcje była w stalinowskiej Polsce potrawą nie do strawienia, mieszanką wybuchową, no a na pewno już przestępstwem.
Chłopy to teraz se pośpiywejmy, już możemy - stwierdził Jerzy Bindacz. „O milcząca Hostia Biała”, My chcemy Maryję kochać szczerze - nucili, kiedy 19 lipca, w ubiegły poniedziałek, jechaliśmy wspólnie na miejsce wspomnień. Było tak samo ciepło, tak samo pogodnie jak 50 lat temu. Ks. Franciszek to dobrze ukartował - śmiali się dziś już wiekowi panowie.
Radość z wyprawy była ogromna, śpiewaliśmy na całe gardło - wspomina Henryk Nawrat, wtedy kilkunastoletni chłopiec. Kiedy przejeżdżaliśmy przez większe mias-ta: Rybnik, Gliwice, Tarnowskie Góry ks. Franciszek uciszał nas jednak. Nic dziwnego. Mieszanka księdza z ministrantami, wyjeżdżającymi na rekolekcje była w stalinowskiej Polsce potrawą nie do strawienia, mieszanką wybuchową, no a na pewno już przestępstwem.
Chłopy to teraz se pośpiywejmy, już możemy - stwierdził Jerzy Bindacz. „O milcząca Hostia Biała”, My chcemy Maryję kochać szczerze - nucili, kiedy 19 lipca, w ubiegły poniedziałek, jechaliśmy wspólnie na miejsce wspomnień. Było tak samo ciepło, tak samo pogodnie jak 50 lat temu. Ks. Franciszek to dobrze ukartował - śmiali się dziś już wiekowi panowie.
Dobrze, że ksiądz tego nie widzi
Strzałka Bibiela, w głębokim lesie nadleśnictwo „Świerklaniec”. W oczach panów małe zmieszanie, nie rozpoznają. Długi szpaler drzew liś-ciastych, asfaltowa uliczka, zakręt i dwa budynki. Tu, tu my miyszkali zerwali się na równe nogi. To ta chałupka, widzi pani - tłumaczyli szarpiąc mnie za rękaw, a w ich oczach dało się zobaczyć błysk radości, a może i nawet łezkę wzruszenia.
Mały domek, z tabliczką o numerze 11, na nim zniszczony już napis Sklep Spożywczy. „Dawniej była tu jeszcze tablica z nazwą „Punk Agitacyjny” (tam odbywał się zbiór zboża z całej osady). Na ścianie widoczny jeszcze nie wypłowiały od słońca kwadrat po tabliczce.
O, tu miałem łóżko - pokazuje palcem przez okno Jan Rak. Za drzwiami jednak widok nieciekawy. Zaskakuje byłych ministrantów.
Ks. Franciszku, dobrze, że ksiądz tego nie widzi. Ruina. Tu kaj jest ta sterta drzewa mieliśmy łóżka, tu spaliśmy - pokazują.
Kilka pokoi, na ścianach łaty odchodzącej farby, rozwalony piec, na którym gotowano im posiłki, najgorsze jednak to przedmioty, o które co rusz można się było potknąć. Butelki, setki, butelek z napisem: „Wino Owocowe. Białe słodkie 0,70. Cena 29 zł Crosno”.
Ks. Franciszka na miejscu szlag by trefiył, jakby to ujrzał - stwierdzili byli ministranci. Nic dziwnego, był autorem Krucjaty Trzeźwości, do której swego czasu wstąpiło 100 tys. osób.#nowastrona#
Po przeciwnej stronie drogi piękna, stara szkoła z cegły tzw. klinkierki. Na niej jeszcze napis z okresu międzywojennego: Publ. Szkoła Powszechna. To tu znajdowała się kaplica, przy której odbywały się odprawiane dla ministrantów przez ks. Franciszka msze św. Obraz do kaplicy podarowany zos-tał osadzie przez Agnieszkę Dudę, mieszkankę Bibieli. W kaplicy odbywały się msze, śluby i inne uroczystości, do czasu budowy w miejscowości kościoła w latach 90-tych.
Za Ruch Światło-Życie, za zmarłych i żywych uczestników pierwszej oazy odprawiono w nim w ubiegły poniedziałek mszę świętą, którą celebrowali m.in.: ks. Teodor Suchoń (moderator diecezjalny Oazy) i ks. Andrzej Ledwin z parafii św. Jerzego w Rydułtowach (pomysłodawca wyjazdu).
Pan Bóg daje Wam zdrowie, żebyście zaświadczyli, że wielkie rzeczy zaczynają się od małego strumyka - powiedział w homilii do żyjących uczestników pierwszej oazy ks. Teodor Suchoń.
Strzałka Bibiela, w głębokim lesie nadleśnictwo „Świerklaniec”. W oczach panów małe zmieszanie, nie rozpoznają. Długi szpaler drzew liś-ciastych, asfaltowa uliczka, zakręt i dwa budynki. Tu, tu my miyszkali zerwali się na równe nogi. To ta chałupka, widzi pani - tłumaczyli szarpiąc mnie za rękaw, a w ich oczach dało się zobaczyć błysk radości, a może i nawet łezkę wzruszenia.
Mały domek, z tabliczką o numerze 11, na nim zniszczony już napis Sklep Spożywczy. „Dawniej była tu jeszcze tablica z nazwą „Punk Agitacyjny” (tam odbywał się zbiór zboża z całej osady). Na ścianie widoczny jeszcze nie wypłowiały od słońca kwadrat po tabliczce.
O, tu miałem łóżko - pokazuje palcem przez okno Jan Rak. Za drzwiami jednak widok nieciekawy. Zaskakuje byłych ministrantów.
Ks. Franciszku, dobrze, że ksiądz tego nie widzi. Ruina. Tu kaj jest ta sterta drzewa mieliśmy łóżka, tu spaliśmy - pokazują.
Kilka pokoi, na ścianach łaty odchodzącej farby, rozwalony piec, na którym gotowano im posiłki, najgorsze jednak to przedmioty, o które co rusz można się było potknąć. Butelki, setki, butelek z napisem: „Wino Owocowe. Białe słodkie 0,70. Cena 29 zł Crosno”.
Ks. Franciszka na miejscu szlag by trefiył, jakby to ujrzał - stwierdzili byli ministranci. Nic dziwnego, był autorem Krucjaty Trzeźwości, do której swego czasu wstąpiło 100 tys. osób.#nowastrona#
Po przeciwnej stronie drogi piękna, stara szkoła z cegły tzw. klinkierki. Na niej jeszcze napis z okresu międzywojennego: Publ. Szkoła Powszechna. To tu znajdowała się kaplica, przy której odbywały się odprawiane dla ministrantów przez ks. Franciszka msze św. Obraz do kaplicy podarowany zos-tał osadzie przez Agnieszkę Dudę, mieszkankę Bibieli. W kaplicy odbywały się msze, śluby i inne uroczystości, do czasu budowy w miejscowości kościoła w latach 90-tych.
Za Ruch Światło-Życie, za zmarłych i żywych uczestników pierwszej oazy odprawiono w nim w ubiegły poniedziałek mszę świętą, którą celebrowali m.in.: ks. Teodor Suchoń (moderator diecezjalny Oazy) i ks. Andrzej Ledwin z parafii św. Jerzego w Rydułtowach (pomysłodawca wyjazdu).
Pan Bóg daje Wam zdrowie, żebyście zaświadczyli, że wielkie rzeczy zaczynają się od małego strumyka - powiedział w homilii do żyjących uczestników pierwszej oazy ks. Teodor Suchoń.
Byli bardzo grzeczni
Parafię w Bibieli tworzy kilka wiosek, sama Bibiela liczy zaś ok. 150 mieszkańców. W zasadzie to jedna ulica, w sklepie między godz. 12.00 a 15.00 nic nie można kupić bo trwa przerwa obiadowa. To jednak tę osadę wybrał sobie ksiądz Francizek na pierwsze rekolekcje, bo nie kłuł tu w oczy władz komunistycznych. Na końcu ulicy las.
Na wycieczki tu chodziliśmy, przy okazji każdy grzybów na obiad nazbierał. Od kurek było tu aż żółto - wspominali byli ministranci. Leśna dróżka przypomniała też cudowne kąpiele w stawie. Myśmy się kąpali, a ksiądz siedział nad stawem i czytał nam książki przygodowe - wspominali uczestnicy pierwszych rekolekcji. Niestety, poszukiwania stawu zakończyły się niepowodzeniem. I pamięć nie ta, i mieszkańcy mówili, że częściowo wysechł i zarósł drzewami.
Sędziwi miejscowi pamiętają chudego, łysego księdza z grupą ministrantów, który przybył niegdyś do ich miejscowości. Pamiętam, pamiętam. Mieszkałam razem z nimi w tym małym domku, to ojcowizna mojego dziadka Edwarda Dudy. My udostępniliśmy im pokoje. Ksiądz organizował chłopcom wycieczki, zabawy z pił-ką, chodzili na boisko. Najbardziej zaś zapadła mi w pamięć ich dyscyplina. Mimo, że mieszkało tu tyle chłopców, było bardzo cicho i spokojnie. Byli bardzo grzeczni - wspominała Renata Jeziorska z Bibieli.
Mieszkańcy nie bardzo jednak zdają sobie sprawę, że właśnie tu u nich zaczęły się pierwsze oazowe rekolekcje. Aż się prosi by wybudować tu ośrodek rekolekcyjny - zamarzył ks. Teodor Suchoń. Ładne, ciche miejsce i z tradycją oazową. No to jak już go wybudujecie - żartował pan Jan - to się tu najmna za stróża.
Parafię w Bibieli tworzy kilka wiosek, sama Bibiela liczy zaś ok. 150 mieszkańców. W zasadzie to jedna ulica, w sklepie między godz. 12.00 a 15.00 nic nie można kupić bo trwa przerwa obiadowa. To jednak tę osadę wybrał sobie ksiądz Francizek na pierwsze rekolekcje, bo nie kłuł tu w oczy władz komunistycznych. Na końcu ulicy las.
Na wycieczki tu chodziliśmy, przy okazji każdy grzybów na obiad nazbierał. Od kurek było tu aż żółto - wspominali byli ministranci. Leśna dróżka przypomniała też cudowne kąpiele w stawie. Myśmy się kąpali, a ksiądz siedział nad stawem i czytał nam książki przygodowe - wspominali uczestnicy pierwszych rekolekcji. Niestety, poszukiwania stawu zakończyły się niepowodzeniem. I pamięć nie ta, i mieszkańcy mówili, że częściowo wysechł i zarósł drzewami.
Sędziwi miejscowi pamiętają chudego, łysego księdza z grupą ministrantów, który przybył niegdyś do ich miejscowości. Pamiętam, pamiętam. Mieszkałam razem z nimi w tym małym domku, to ojcowizna mojego dziadka Edwarda Dudy. My udostępniliśmy im pokoje. Ksiądz organizował chłopcom wycieczki, zabawy z pił-ką, chodzili na boisko. Najbardziej zaś zapadła mi w pamięć ich dyscyplina. Mimo, że mieszkało tu tyle chłopców, było bardzo cicho i spokojnie. Byli bardzo grzeczni - wspominała Renata Jeziorska z Bibieli.
Mieszkańcy nie bardzo jednak zdają sobie sprawę, że właśnie tu u nich zaczęły się pierwsze oazowe rekolekcje. Aż się prosi by wybudować tu ośrodek rekolekcyjny - zamarzył ks. Teodor Suchoń. Ładne, ciche miejsce i z tradycją oazową. No to jak już go wybudujecie - żartował pan Jan - to się tu najmna za stróża.
Aleksandra Matuszczyk - Kotulska