Nasze numery
W gminie Lubomia ludzie sami sobie wydali książkę telefoniczną. W zbieraniu informacji pomagali księża z wszystkich parafii. Dzisiaj pożyteczną publikację można jeszcze kupić w Gminnym Ośrodku Kultury. Kosztuje 12 złotych.
Mieszkańcy gminy Lubomia nie czekali aż telekomunikacja czy inny urząd przygotuje im książkę telefoniczną. Niedawno sami wydali sobie spis swoich telefonów. Taka była potrzeba, ponieważ przybywało u nas numerów telefonów różnych operatorów i na co dzień mieliśmy problem z uzyskaniem informacji, co ogromnie utrudniało nam życie - wyjaśnia Krzysztof Bąkowski, były dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Lubomi, a w chwili wydania koordynator informatora. W niepozornej książeczce znalazły się zarówno numery telefonów stacjonarnych, jak i komórkowych. Publikacja trafiła m.in. do domów prywatnych, urzędów i na probostwa w całej gminie. Bardzo nam pomaga, mamy ją cały czas pod ręką - mówią mieszkanki Lubomi, które przyszły na zakupy do sklepu w centrum wsi.Informator można obecnie kupić w lubomskim Gminnym Ośrodku Kultury. Jeden egzemplarz kosztuje 12 złotych. Wydanych zostało w sumie tysiąc tych książeczek w dwóch edycjach po pięćset egzemplarzy. Dodrukowane zostały także wkładki z najnowszymi, aktualnymi numerami - mówi Jadwiga Kocoń, obecna szefowa lubomskiego GOK-u.
Przy zbieraniu numerów telefonów pomagali księża. Chodząc po kolędzie, pytaliśmy ludzi, czy zgadzają się na umieszczenie informacji o numerach telefonów i adresach. Spisywaliśmy je po uzgodnieniu z parafianami bezpośrednio w ich domach, zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych - mówi ks. Herbert Wójcik, proboszcz parafii św. Marii Magdaleny w Lubomi. Duszpasterz uporządkował informacje w komputerze, przeniósł na dyskietkę i przekazał do GOK-u. Podobnie pomagali księża z innych parafii. Składamy serdeczne podziękowania za nieocenioną pomoc w przygotowaniu niniejszej książki telefonicznej: ks.Herbertowi Wójcikowi, ks. Piotrowi Kachlowi z Syryni, ks. Antoniemu Wycieślikowi z Bukowa, ks. Bernardowi Macioń z Nieboczów, panu Franciszkowi Adamczykowi oraz współpracownikom GOK-u w Lubomi - takie podziękowanie wydawcy umieścili na jednej z pierwszych stron książki. Na kolejnych znalazły się numery alarmowe i prefiksy oraz alfabetycznie uporządkowane informacje o mieszkańcach.
Zbieranie informacji trwało rok. Przedsięwzięcie okazało się sukcesem, również finansowym. Koszt zwrócił się i jeszcze troszkę udało się zarobić na tym przedsięwzięciu - mówi były szef ośrodka w Lubomi.
(izis)