Jak zahartować radlinioka?
Dziura w skorodowanej rurze spowodowała poważną awarię ogrzewania w Radlinie. Zaraz po świętach zabrakło ciepła w kilkunastu blokach przy ul. Korfantego, Kwiatowej i Sienkiewicza. Mieszkańcy siedzieli w zimnych mieszkaniach i nie wytrzymywali nerwowo.
Po osiemnastu godzinach dostawca ciepła włączył ogrzewanie w trybie awaryjnym.
Klara Mucha z Radlina spędziła prawie cały dzień owinięta w ciepły koc. Proszę zobaczyć, jak jestem ubrana. Pod spodniami kalesony, swetry. Przecież tu się nie da tak wytrzymać. I to już nie pierwszy raz siada ogrzewanie - mówiła radlinianka. Dodała też, że od dawna stara się w spółdzielni o wymianę starych, zbutwiałych okien. Na próżno. Te okna się sypią, ze stolarki odpadają całe szczapy. Jest środek zimy, do wiosny daleko, jak my tu mamy mieszkać? - pytała bliska rozpaczy kobieta. Poważna awaria
Całe szczęście, że nie ma minusowych temperatur na dworze - odetchnął Bartłomiej Pytel - prezes firmy Esox w Radlinie, firmy, która dostarcza wodę i ciepło do wielu radlińskich bloków. Awaria została zgłoszona koło godziny 15.00, w miniony wtorek. Przez prawie osiemnaście godzin kaloryfery były zimne jak lód. Ciepła zabrakło w pięciu blokach przy ulicy Kwiatowej, w ośmiu budynkach przy ulicy Sienkiewicza oraz w jednym, dziesięciopiętrowym „enerdowcu” przy ulicy Korfantego. Zrozpaczeni ludzie szukali pomocy także w gazecie. Moja córka jest po operacji trzustki. Nie może się przeziębić. Nasze dzieci akurat wyleczyły się z grypy. Gdzie teraz mamy się podziać, żeby znów nie zachorowały? - nie kryli wzburzenia ludzie.
Sytuacja ta trwała do południa następnego dnia. Około godziny dwunastej w środę, dostawca uruchomił ogrzewanie w trybie awaryjnym. Do godziny pierwszej w nocy staraliśmy się zlokalizować przyczynę awarii. Okazało się, że sytuacja jest poważna. Pękła rura umieszczona cztery metry pod ziemią i to pod główną ulicą w Radlinie. Nad nią biegną różne kable i przewody. Żeby usunąć awarię, musimy najpierw starać się o wydanie zezwoleń m.in. z energetyki, zakładu gazowniczego, telekomunikacji i Starostwa Powiatowego - wyjaśniał w minioną środę prezes Pytel. Nie ukrywał, że sytuacja jest poważna. To ciężka awaria. Wcześniej, na początku sezonu grzewczego zdarzyły nam się dwie usterki, ale to było bez porównania łatwiejsze do naprawienia - dodał.
Wszystko dlatego, że radliński ciepłociąg jest już dość stary. Sieć powstała około dwadzieścia lat temu. Skorodowane rury nie wytrzymują próby czasu i co jakiś czas dają o sobie znać. Cały układ to kilka tysięcy metrów rur. Cały czas, w miarę finansowych możliwości, wymieniamy je odcinkami na nowe. Sporą część już wyremontowaliśmy - poinformował prezes Pytel.
Ciepła nie zabraknie
Kiedy zostanie usunięta awaria pod drogą? Tego jeszcze w minionym tygodniu dostawcy ciepła dokładnie nie wiedzieli. Jak tylko uzyskamy wszystkie zezwolenia, od razu ruszamy do pracy - odpowiadali. Trzeba kopać pod drogą, a to wiadomo wiąże się m.in. z utrudnieniami w ruchu.
Będziemy pracowali przede wszystkim nocą, żeby tych utrudnień było jak najmniej. Do czasu naprawienia skorodowanej rury, ogrzewanie będzie działało w trybie awaryjnym. Kaloryfery może nie będą gorące, ale ludziom nie zabraknie w mieszkaniach ciepła - zapewniał prezes Pytel. Dodał, że prace nie powinny potrwać dłużej niż do połowy stycznia.
To nie nasza wina, że te rury są w takim stanie. To spadek po przeszłości. Robimy, co możemy - bronili się pracownicy pytani przez zdenerwowanych mieszkańców o przyczynę braku ciepła.
Iza Salamon