Czarny rynek
Kradną na oczach wszystkich. Za worek żądają od 9 do 12 zł. Kiedy w Rydułtowach pojawiliśmy się nocą, zakup „brudnego” towaru zajął nam 3 minuty. Roczne straty spowodowane tym procederem to 10 mln zł. „Oni nie zdają sobie sprawy, że okradają nas i nasze rodziny” - mówi jeden z kolejarzy.
Kradziony węgiel kupują u nas nawet tak zwani porządni ludzie i nie przeszkadza im to, skąd ten towar pochodzi. A „węglorze” się na tym bogacą - powiedziała nam anonimowo jedna z mieszkanek. Kiedy pojawiliśmy się w Rydułtowach przy kopalni późnym wieczorem, zdobycie informacji o nielegalnych sprzedawcach nie było żadnym problemem. W pobliskim sklepie ludzie podają godziny handlu, a nawet marki samochodów jakimi poruszają się złodzieje. Do kradzieży dochodzi, kiedy wagony załadowane węglem wyjeżdżają z kopalni i przejmuje je firma PKP Cargo. Pociąg zatrzymuje się i lokomotywa spalinowa jest zmieniana na elektrowóz. Ten moment złodzieje wykorzystują. Podbiegają z łopatami i wskakują na wagony. Usypują i biorą ile kto może. Potem już na spokojnie ładują do worków i sprzedają. Jest towar i jest zbyt - czego trzeba więcej, żeby interes się kręcił? Kupców nie brakuje. O dziwo także oni krytykują policję za to, że nie potrafi poradzić sobie ze złodziejstwem. Policja nas „rucha i tyle” - wyraził się wulgarnie jeden ze sprawców.
Popyt olbrzymi
Z drugiej strony wiadomo, że zjawisko napędzane jest wzrastającym bezrobociem i biedą. A co, chcecie, żebyśmy na sklepy poszli kraść? Przecież musimy z czegoś utrzymać rodziny - odparł jeden ze złodziei węgla na pytanie policjanta: „Czemu to robicie?”
Teraz, kiedy mróz mocniej ścisnął i zima dała się we znaki, popyt na tani opał od „węglorzy” jest olbrzymi. Ponoć jest nawet lista nabywców. Ludzie zapisują się w kolejce. Kupowałem od nich węgiel ale mieli coraz gorszy. Raz zdarzył się nawet bardzo złej jakości - zapchał mi się kocioł. Nie radzę od nich brać - mówi klient pobliskiego baru. O doskonałej jakości towaru przekonują natomiast sami złodzieje. Ma pan szczęście, dzisiaj jest dobry towar, dycha się należy - powiedział nam około trzydziestoletni mężczyzna. Rzeczywiście, po sprawdzeniu zawartości zakupionego przez nas worka i spaleniu go w piecu okazało się, że towar jest przedniej jakości. Iza Salamon, Rafał Jabłoński