Daty się zmieniają
Mieszkańcy, których domy stoją na trasie planowanej autostrady odcinka A1, nie wiedzą czy starać się już o nowe działki, czy raczej jeszcze poczekać. Daty realizacji inwestycji zmieniają się jak w kalejdoskopie. I nie ma nikogo całym kraju, kto dałby ludziom stuprocentową gwarancję na piśmie, że budowa na pewno się rozpocznie.
Jeszcze niedawno przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad twierdzili, że budowa odcinka A1 rozpocznie się najdalej w marcu przyszłego roku. Pierwsze wykupy nieruchomości planowane były najpierw z początkiem marca, a potem w połowie roku, od czerwca. Obecnie te daty już są nieaktualne. Jak się dowiedzieliśmy w GDDKiA, nabywanie nieruchomości nastąpi najwcześniej pod koniec tego roku, a budowa na przełomie lat 2006/2007. Urzędnicy nie są jednak w stanie zagwarantować, że te daty są ostateczne. Wszystko może się jeszcze zmienić.
Przyczyną opóźnienia jest przetarg na obsługę geodezyjną. Pierwszy został ogłoszony w ubiegłym roku, został jednak zaskarżony, a w efekcie unieważniony. Obecnie ma się odbyć drugi przetarg, Otwarcie kopert nastąpi 18 kwietnia. Miejmy nadzieję, że wykonawca zostanie wyłoniony i w terminie przystąpi do podziału nieruchomości i do wykupów. Potrwają one rok, od końca tego roku do trzeciego kwartału przeszłego roku. Z budową wchodzimy na początku 2007 roku - poinformowała nas Wiesława Matuszczak z GDDKiA w Katowicach.
Przypomnijmy, że cały odcinek A1 Gorzyczki-Gliwice Sośnica ma długość 48 km. Został on podzielony na trzy etapy, nasz powiat znalazł się na odcinku Gorzyczki-Świerklany. O budowie A1 mówi się od wielu lat, w ostatnim czasie plany nabrały przyśpieszenia. Najgorzej na tym wychodzą mieszkańcy, których domy mają iść pod buldożer. Wielu z nich kupiło już działki budowlane, wykładając swoje pieniądze. Inni jeszcze czekają. Najpierw mówiono im, że czasu jest niewiele, bo zaledwie rok na przeprowadzkę. Śpieszyli się więc z kupnem parceli. Teraz nie wiedzą, jak długo przyjdzie im czekać na wykupy. Żyjemy w zawieszeniu, ale nikt się tym nie przejmuje. A jeśli przyjdzie nowy rząd i plany znów ulegną zmianie, jak to w naszym kraju bywa, czy dostaniemy wtedy zwrot naszych kosztów? – pytają mieszkańcy Połomi. Ale nikt im na to pytanie nie chce odpowiedzieć.
(izis)