Policja przeszukuje mieszkania
Dzwonek do drzwi. Otwieram, a tu policja. Mówią, że mieli donos, iż mam nielegalne programy i je kopiuję. Sprawdzili komputer. Wszystko było ok – mówi jeden z naszych czytelników, nauczyciel z zawodu. Nie ma pojęcia, kto doniósł. Wie tylko, że było to zwykłe draństwo, bo miał legalne oprogramowanie. Donos, wpadka handlarza „piratami”, który zachował dane swoich klientów, nieraz czysty przypadek – z tych powodów policja wszczyna działania przeciwko komputerowym paserom. Jest nim każdy użytkownik pirackiego programu. Mało kto zdaje sobie sprawę, że sądy nie pobłażają. Orzekają kary więzienia.
Sypią się wyroki pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywny, zwykle kilkaset, nieraz ponad tysiąc złotych. Ludzie muszą przyjąć do wiadomości, że czasy niczym nieograniczonego piractwa odeszły już w Polsce do historii – przestrzega prokurator Janusz Smaga, szef raciborskich śledczych. Przytacza sprawę nauczycielki z Raciborza. Kobieta oddała komputer do serwisu w Rybniku. Policja miała informację, że jego właściciel rozprowadza nielegalne kopie. Podczas kontroli w warsztacie zabezpieczono komputery, w tym raciborzanki. Na dysku były „piraty”. Kontrola w jej mieszkaniu przyniosła odkrycie kolejnych nielegalnych programów. Kobieta stanie wkrótce przed sądem oskarżona o paserstwo, podobnie jak pewna pani prawnik, która pożyczyła swój komputer do firmy znajomego. Firma została skontrolowana. Na dysku prawniczki były wgrane pirackie kopie. Pirackie programy są prawie w każdym domu, w którym jest komputer. Instalują je dzieci i dorośli. „Pirat” jest nieraz kilka tysięcy zł tańszy od legalnej licencji, na którą wielu osób po prostu nie stać. Tymczasem wystarczy posiadać nielegalne kopie o wartości rynkowej większej niż 250 zł, by przekroczyć ustawowy minimalny próg przestępstwa, za którym do akcji wkracza prokurator. W trakcie przeszukania policjanci rekwirują twarde dyski i płyty CD z „piratami” jako dowody rzeczowe w sprawie. Podejrzani mają małe szanse, by wyjść obronną ręką z opresji.
Są zwykle zaskoczeni obrotem sprawy. Jako zwykli obywatele, w większości przypadków o nieposzlakowanej opinii, byli przekonani, że kilka pirackich kopii na własny użytek to tylko małe przewinienie. To z ich powodu wielu pierwszy raz w życiu miało do czynienia z prokuratorem. Przy jego biurku, podczas przesłuchania, uświadomili sobie dopiero, że są paserami. Zwykle dobrowolnie poddają się karze. Wyroki to kara więzienia w zawieszeniu i grzywna.
Ludzie myślą, że posiadanie jednej nielegalnej kopii jest dobrowolne lub wmawiają sobie, że nawet jak zostaną złapani to usprawiedliwi ich niska szkodliwość społeczna czynu i unikną kary. To bzdura – ostrzega prokurator Smaga. Tylko w czerwcu sąd rozstrzygał dwie takie sprawy. Właścicielka zakładu krawieckiego miała komputer z nielegalnym Nortonem i Windowsem 98. Dostała 6 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata oraz 500 zł grzywny. W maju 2004 r. policja przeszukała mieszkanie przy ul. Mariańskiej. Znalazła komputer z nielegalnym oprogramowaniem oraz 8 płyt CDR z kolejnymi pirackimi kopiami. Sam Microsoft Office wart był blisko 3,5 tys. zł. Sprawą zajął się prokurator. Oskarżył właściciela, 54-letniego obywatela polskiego i niemieckiego, obecnie bezrobotnego. Dostał pół roku więzienia w zawieszeniu i 800 zł grzywny. Kilka tygodni temu podobny wyrok wymierzono mężczyźnie, który skopiował dla dziecka popularną grę Sims. Miał też nielegalnego Windowsa Millenium.
Celem policji są głównie handlarze nielegalnymi kopiami oprogramowania. Dlaczego jednak „wpada” tak wielu szarych obywateli? Prokuratura jest wstrzemięźliwa w udzielaniu informacji na ten temat. Dzwonek do drzwi. Otwieram, a tu policja. Mówią, że mieli donos, iż handluję nielegalnymi programami. Sprawdzili komputer. Wszystko było ok – mówi jeden z naszych czytelników, nauczyciel z zawodu. Nie ma pojęcia, kto doniósł. Wie tylko, że było to zwykłe draństwo, bo piratami nigdy nie handlował. Prokurator Smaga przyznaje, że policja otrzymuje anonimy, które traktuje jak informacje operacyjne i niektóre sprawdza. To jednak nie jedyne przyczyny wszczynanych dochodzeń. Z Krakowa otrzymaliśmy listę osób od handlarza pirackim oprogramowaniem, który sprzedawał je w Internecie. Został aresztowany. Zrobiliśmy użytek z jego bazy danych. Miał klientów w Raciborzu – mówi prokurator. Nieraz policja ujawnia nielegalne kopie u sprzedawców czy właścicieli kawiarenek internetowych. Idzie do klientów, o których wie, że kopie te „ściągnęli” z Internetu.
Jeśli więc nie mamy licencji, a przede wszystkim faktury świadczącej o jej legalnym zakupie i specjalnej nalepki na programie, wówczas musimy się liczyć z tym, że użytkując nielegalną kopię, choćby tylko dzięki „uprzejmości” sąsiada, możemy stać się przestępcami z wyrokiem na karku.
G. Wawoczny