Po co kopalni zdjęcia?
Przedstawiciel kopalni Rydułtowy-Anna chodził i fotografował domy bez zgody ich właścicieli. Mieszkańcy z ul. Narutowicza wezwali policję i zarzucili mu wtargnięcie na prywatną posesję. Ta orzekła, że nie doszło do naruszenia przepisów lecz do zaniedbania ze strony kopalni, która powinna poinformować o tym mieszkańców wcześniej.
Chodził i fotografował
Jak to? Czy każdy może sobie wejść na cudzą posesję i bez zgody właścicieli robić zdjęcia domu? To chyba tylko w Polsce tak jest! - nie kryją wzburzenia Irena i Adam Mielimąkowie z Rydułtów. W minionym tygodniu jedli akurat śniadanie, kiedy na podwórko sąsiadów wszedł jakiś człowiek. Wyciągnął aparat i zaczął fotografować dom. Wiedzieliśmy, że właścicieli nie ma w domu, więc zainterweniowaliśmy zdecydowanie i stanowczo. Wezwaliśmy policję - mówią Mielimąkowie.
Puste frazesy
Mężczyzna przyłapany na robieniu zdjęć tłumaczył, że jest przedstawicielem kopalni. Pokazał swoje dokumenty. Wylegitymował się. Dokumenty nas w tej sytuacji nie interesują, dlatego, że my nie wiemy, w jakim celu te zdjęcia są robione - mówi Adam Mielimąka. Odnoszę wrażenie, że kopalnia się asekuruje na wypadek szkód górniczych. Robi zdjęcia dla własnych potrzeb, a nie dla dobra mieszkańców. Dlatego powinna wcześniej poinformować nas dokładnie na piśmie, że będzie ktoś chodził i fotografował nasze domy. A ludzie powinni również na piśmie wyrazić na to zgodę bądź nie. Te czasy, kiedy kopalnia robiła, co chciała z prywatną własnością już się skończyły – mówi Adam Mielimąka. Nas nie interesują puste frazesy. Jeśli uznamy, że nie jest to w naszym interesie, wówczas mamy prawo nie wpuścić na swój teren! - dodaje mieszkaniec ulicy Narutowicza. Podobnie uważają właściciele domu, pod których nieobecność przedstawiciel kopalni fotografował ich posesję. Jest to bezprawne, kopalnia nas powinna o tym poinformować. To jakbym ja poszła sobie teraz na kopalnię i robiła zdjęcia! Wolno mi? Skoro ktoś przychodzi i bez mojej zgody fotografuje mój dom? - denerwuje się mieszkanka Rydułtów. Razem z mężem zastrzegła imię i nazwisko do wiadomości redakcji.
Nic nie musimy!
Kiedy przyjechała policja, właściciele posesji, którzy w tym czasie dotarli już do domu, zażądali, żeby mężczyzna skasował wszystkie zdjęcia. Twierdził przy policji, że fotografował budynek stojąc na drodze. To nieprawda, bo wszedł na nasze podwórko i robił zdjęcia - relacjonuje mieszkanka ulicy Narutowicza. Zażądała też, żeby oddał numer telefonu, który wcześniej, pod nieobecność rodziców, podała mu córka właścicieli. Nie życzymy sobie, żeby bez naszej wiedzy ktoś fotografował nasze domy! - grzmi Adam Mielimąka. Być może te fotografie bardziej są potrzebne kopalni dla ochrony swojego interesu. Być może to jest jakiś podstęp, kopalnia się asekuruje, a nam tymczasem wciska się puste frazesy i wmawia, że to dla naszego dobra - dodaje.
W obecności policji przedstawiciel kopalni przyznał, że nie powinien fotografować prywatnych domów bez wiedzy ich mieszkańców. Wylegitymował się i skasował zdjęcia. Stróże prawa nie dopatrzyli się złamania prawa, a jedynie zaniedbania ze strony kopalni, która miała obowiązek poinformować mieszkańców o podjętych działaniach. Na drugi dzień przedstawiciel kopalni przyszedł kolejny raz. Przyniósł pisma i wycinki z gazet, które miały tłumaczyć jego działanie. Właściciele posesji kolejny raz nie zgodzili się na to, żeby fotografował ich dom.
Własność jest świętością
Mieszkańcy Rydułtów tracą cierpliwość. Jesteśmy zdesperowani. Domy nam się trzęsą, szklanki spadają z półek, samochody ciężarowe budzą nas o piątej rano, a do kościoła strach chodzić, żeby coś na głowę nie spadło! Mało, że jesteśmy poszkodowani przez sąsiedztwo kopalni, to jeszcze mówi się nam, że musimy to zrozumieć! Oświadczam, że my nic nie musimy. Żyjemy w kraju Unii Europejskiej! A jak wyglądają kraje unijne to wiemy, bo bywamy często w Niemczech. Tam takie postępowanie jest nie do pomyślenia. Własność prywatna jest świętością. A nas się szykanuje, jak za komuny! - denerwuje się Irena Mielimąka.
Chcieliśmy wyjaśnić tę sprawę, niestety, okazało się, że w tym czasie zarówno dyrektor kopalni Rydułtowy-Anna, jak i rzecznik prasowy Kompanii Węglowej, przebywają na urlopach.
Iza Salamon