Zwodzeni przez lata
Osiem lat temu podczas powodzi w 1997 r. osunęła się skarpa przy ul. Młyńskiej w Radlinie zagrażając okolicznym domom. Podjęto wówczas decyzją o częściowym zasypaniu jaru, ale związane z tym prace nie zostały do dziś zakończone. Mieszkańcy domagają się również uporządkowania dalszej części rowu, który się systematycznie zamula.
Śmietnik w jarze
W 1997 r. w wyniku obfitych opadów deszczu skarpa zaczęła „spływać”, przy niektórych posesjach zniszczone zostały płoty i drzewka. Dalsze osuwanie się terenu mogło zagrażać domom mieszkalnym. Podjęto więc decyzję o zasypaniu jaru. Ówczesne władze Radlina podpisały umowę z rybnicką firmą, która miała wykonać te roboty. Zawarte porozumienie przewidywało, że rekultywacja zostanie wykonana za darmo – w zamian za możliwość składowania w jarze skały kopalnianej i żużla elektrownianego. Przepływający jarem ciek wodny miał zostać skanalizowany. Firma przystąpiła do robót, ale ich nie skończyła. Kanalizacja deszczowa została wykonana a jar zasypano skałą i żużlem. Teren został podwyższony o około 10 metrów. Ale rekultywacji nie zakończono. Na skałę i żużel tylko w niektórych miejscach nasypano ziemię, nie mówiąc już o obsianiu trawą. Efekt jest taki, że kamień kopalniany i popiół są na wierzchu, wszędzie rosną chaszcze nawet wysokości dwóch metrów a jar staje się dzikim wysypiskiem śmieci. Można tam znaleźć opony, butelki, puszki a nawet części ze starych samochodów.
Niesolidny wykonawca
Firma nie wywiązała się ani z pierwotnego terminu wykonania rekultywacji (koniec 2000 r.), ani z terminów określonych w kolejnym porozumieniu i aneksach. Nie przynoszą skutku interwencje i interpelacje radnego Pawła Rducha. W odpowiedzi na jego pismo z maja 2004 r. burmistrz Barbara Magiera wyjaśniała, że przedłużający się czas wykonania prac wynikał z problemami wykonawcy w uzyskaniu materiału do rekultywacji. Prace miały się zakończyć w czerwcu 2004 r. Minął kolejny rok a sytuacja się nie zmieniła. Teraz zaś się okazało, że firma, która zawarła umowę z miastem już nie istnieje.
Po zasypaniu jaru teren miał być wyrównany humusem – przypominają mieszkańcy. Miały być też odtworzone granice działek. Do dziś do tego nie doszło. Jeden z sąsiadów musiał odtworzyć kamienie na własny koszt.
Firma zgodnie z porozumieniem z grudnia 2000 r. miała wykonać czyszczenie dalszego odcinka rowu między ul. Młyńską a Wypandów. Jest on zamulony, a nieumocnione brzegi się osypują.
Gdy to było w gestii kopalni „Rydułtowy” to rów był co roku czyszczony – mówi Andrzej Janeta, jeden z mieszkańców. Teraz nikt o to nie dba. Brzegi rowu powinny być umocnione faszyną, bo inaczej się obsuwają. Gdy sam go wyczyszczę to niewiele daje – wszystko po deszczach osuwa się z powrotem. Kiedyś tego rowu nie można było przeskoczyć, teraz można przejść na drugą stronę. Pył z elektrowni nawieziony na kamień został częściowo wypłukany i zamulił rów. Tutaj ma płynąć tylko deszczówka, ale są i ścieki, czuć to szczególnie przy niżowej pogodzie – z rowu śmierdzi. Skarpa w tym miejscu trzyma się tylko dzięki akacjom, które tutaj rosną.
#nowastrona#
Zdecyduje sąd?
#nowastrona#
Zdecyduje sąd?
Wiceburmistrz Piotr Śmieja przyznaje, że błędem władz miasta było niewyegzekwowanie terminowego zakończenia prac rekultywacyjnych przez rybnicką firmę. Teraz okazuje się, że została ona zlikwidowana, a dotarcie do właściciela było trudne.
Wysyłaliśmy ponaglające listy, ale wracały one z powrotem – mówi wiceburmistrz Śmieja. Firma była zarejestrowana w mieszkaniu matki właściciela, potem się on przeniósł nie zostawiając adresu. Szukaliśmy właściciela, bo zawiesił on działalność gospodarczą. W najbliższym czasie odbędzie się spotkanie z jego udziałem w sprawie zakończenia prac. Potem może zapaść decyzja, że oddamy sprawę do sądu. Mogłoby zapaść postanowienie o tzw. wykonaniu zastępczym, jego koszty poniósłby wykonawca. Firma działała jako spółka cywilna, właściciele odpowiadają więc za zobowiązania swoim majątkiem.
Jednak właściciel nie pojawił się na spotkaniu w Urzędzie Miasta. Pismo otrzymał, bo dotarło potwierdzenie odbioru. Mija już osiem lat a sytuacja się nie zmienia. Kolejne terminy zakończenia rekultywacji nie są dotrzymywane. Czy mieszkańcy doczekają się wreszcie uporządkowania jaru i wyczyszczenia rowu? Czy będą zwodzeni przez kolejne lata?
Jednak właściciel nie pojawił się na spotkaniu w Urzędzie Miasta. Pismo otrzymał, bo dotarło potwierdzenie odbioru. Mija już osiem lat a sytuacja się nie zmienia. Kolejne terminy zakończenia rekultywacji nie są dotrzymywane. Czy mieszkańcy doczekają się wreszcie uporządkowania jaru i wyczyszczenia rowu? Czy będą zwodzeni przez kolejne lata?
(jak)