Pogrzeb z przeszkodami
Okazuje się, że w XXI wieku dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których ludzie nie mogą wydostać się ze swojego domu. Na własnej skórze przekonali się o tym mieszkańcy ul. Leśnej w Skrzyszowie.
Jedyna droga dojazdowa została zaorana, a przywrócenie terenu do stanu pierwotnego było możliwe dopiero po śmierci jednego z domowników. O sprawie pisaliśmy już 9 sierpnia. Na drodze, którą przez 30 lat ludzie wyjeżdżali w stronę Wodzisławia i Mszany pojawiły się hałdy gruzu. Właściciel działki zaorał teren zdenerwowany zachowaniem władz Godowa, które utwardziły drogę. Sprawa znalazła finał w sądzie. Tutaj ma zapaść decyzja o ewentualnym ustanowieniu „drogi koniecznej”. Właścicielka terenu mówi, że to absurd. Zdesperowani mieszkańcy ul. Leśnej są przekonani, że droga musi być i basta.
Śmierć syna
Przypomnijmy, że polna droga prowadząca do jednego z domów dwa miesiące temu została zaorana. Właściciel działki, przez którą ona przebiega zdenerwował się, gdy gmina bezprawnie na jego terenie wykonała drogę. Wynajął prywatną firmę, która zniszczyła przejazd i pozostawiła po sobie wysokie hałdy żwiru. Natychmiast wybuchł konflikt (Nowiny Wodzisławskie z 9 sierpnia).
Do sprawy wracamy, ponieważ pojawiły się nowe, tragiczne, okoliczności. 16 sierpnia zmarł 34-letni syn Jana Huta – mężczyzny domagającego się ustanowienia dojazdu do domu. Dzień przed pogrzebem, 18 sierpnia, rodzina przywróciła drogę do stanu pierwotnego. Stało się tak za aprobatą ich adwokata. Nie mieliśmy którędy przejść z trumną. Musieliśmy szybko działać. Co mieliśmy powiedzieć gościom? Przecież kondukt pogrzebowy nie mógł stać w szczerym polu – mówi Jan Hut.
Jak oliwa do ognia
Dzień przed pogrzebem w domu państwa Hut pojawiła się właścicielka działki - Grażyna Podkowik. Towarzyszył jej mąż. Jan Hut opłakujący wraz z żoną śmierć syna uważa, że był to cios poniżej pasa. Przyjechali i domagali się wyjaśnień. Nie uwierzyli w śmierć mojego syna twierdząc, że nigdzie nie ma klepsydry. Zrobiło się gorąco. Ta kobieta na nas krzyczała. Mój drugi syn nie wytrzymał. O mało nie doszło do rękoczynów – opisuje zdarzenie mężczyzna.
Wojciech Podkowik wyjaśnia powody swojej wizyty. Po tym jak kilkakrotnie zostaliśmy wprowadzeni w błąd, nie wierzyliśmy w śmierć tego człowieka. Nie napotkaliśmy żadnej klepsydry, więc postanowiliśmy zapytać, dlaczego naszą działkę wyrównano. Przyznaję, że termin odwiedzin był niefortunny. Mogliśmy załatwić to w innym czasie, tym bardziej, że zrobiło się nerwowo – mówi Wojciech Podkowik.
#nowastrona#
Bezprawna droga
#nowastrona#
Bezprawna droga
Z pewnością wojny by nie było, gdyby władze Godowa wcześniej pomyślały o wykonaniu dojazdu do posesji. Upór właściciela działki bierze się stąd, że już niebawem zamierza się tam wybudować. Działka ma 18 m szerokości i w przypadku powstania tam drogi nie będzie miejsca na budynek. Teraz niech gmina za to odpowie. Urzędnicy nie zapewnili państwu Hut dojazdu do posesji, bezprawnie wykonali drogę na mojej posesji, a teraz umywają ręce. Chciałbym żyć w zgodzie z sąsiadami i nie mam zamiar podgrzewać atmosfery – mówi Wojciech Podkowik.
Wójt Józef Pękała w piśmie skierowanym do jego żony 30 sierpnia pisze, że drogę wykonano na wniosek mieszkańców. Dodaje, że problemy z dotarciem do państwa Hut miała również karetka pogotowia, która grzęzła w błocie. Dlaczego przez lata nie pomyślano o wykonaniu dojazdu? Podobnych spraw jest znacznie więcej. Na bieżąco załatwiamy zaległości. Kiedy trzeba wykupujemy grunty i budujemy drogę. Akurat w tej sytuacji tego jeszcze nie zrobiliśmy – dodaje wójt Pękała.
O losie mieszkańców zdecyduje sąd. Toczą się obecnie dwie sprawy. Pierwsza dotyczy ustanowienia drogi koniecznej, natomiast druga skierowana jest przeciwko ojcu Grażyny Podkowik, który miał rzekomo zniszczyć drogę.
Rafał Jabłoński