Wyrzuceni na bruk
Nikt nie był w stanie temu zapobiec. Dziewięciu bezdomnych opuściło pustostan przy ul. Marklowickiej należący do PKP. Miasto przez kilkanaście miesięcy nie potrafiło dojść do porozumienia z koleją. Władze Wodzisławia nie zgodziły się na przedłużenie umowy dzierżawy budynku. Efekt? Bezdomni zostali bez dachu nad głową.
O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy przed tygodniem. Na wyprowadzkę bezdomni mieli czas do 2 grudnia. Tymczasem pracownicy PKP wraz z ekipą budowlaną pojawili się na miejscu dzień wcześniej. Przed południem zażądali od bezdomnych opuszczenia budynku, a wejście zamurowali. Gdzie pójdę? Nie mam pojęcia. Na razie wystawię swoje rzeczy na zewnątrz i zobaczę co będzie dalej – powiedział nam bezdomny Andrzej Bichel.
Niestety, ani związkowcy z „Solidarności”, ani władze miasta nie były w stanie temu zapobiec. Dowiedziałem się o tym u lekarza. Zadzwonili do mnie dziennikarze. To skandal. Byłem pewien, że przedstawiciele PKP pojawią się tam w piątek. Przyszli dzień wcześniej. Musimy coś z tym zrobić. Tym ludziom trzeba pomóc – denerwuje się Ryszard Herok z „Solidarności”.
Bezdomni mogli zajmować budynek do końca października. Do tego czasu obowiązywała, podpisana we wrześniu przez PKP i władze Wodzisławia, umowa dzierżawy. Miasto powinno zdać budynek. PKP uważa, że miało to nastąpić po wypędzeniu bezdomnych. Wiceprezydent Wodzisławia Jan Zemło jest przeciwnego zdania. Skoro budynek przejęliśmy, kiedy wewnątrz mieszkali już bezdomni, to z bezdomnymi go oddajemy. Oni byli tam już wcześniej, dlatego ich stamtąd nie usuwaliśmy – mówi Jan Zemło. Dodał, że nie rozumie postępowania dyrekcji PKP. Wyrzuca się ludzi mimo tego, że nie ma konkretnych planów co do przyszłości tego budynku – dodaje wiceprezydent.
Elżbieta Kaczmarzyk - dyrektor Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP w Katowicach
Korespondencja z miastem na temat tego budynku trwała od sierpnia 2004 r. Kiedy w maju 2005 r. przejęliśmy go na własność po biurze wagonowym, zwróciłam się do miasta, aby przejęło budynek za zaległości podatkowe. Mowa jest o kilkudziesięciu tysiącach złotych. Nie było takiej zgody, więc podpisaliśmy umowę dzierżawy, która obowiązywała do końca października. Udostępniliśmy budynek po kosztach. Teraz winą za wyrzucenie bezdomnych obarcza się PKP, a to miasto nie chciało przedłużyć umowy dzierżawy. Taką informację wysłano do nas na piśmie. Nie jesteśmy instytucją charytatywną i chcemy ten budynek sprzedać. Gdyby miasto chciało ochronić bezdomnych to by nie rezygnowało z dzierżawy.
Rafał Jabłoński