Radźcie sobie sami
Wyczerpana chorobą Daniela Sosnowska od trzydziestu lat żyje ze swoim opiekunem Janem Pytlikiem (oboje na zdj.) w nieludzkich warunkach. Kiedy pojawiła się szansa zajęcia dodatkowego pomieszczenia, urzędnicy bez wahania odmówili. Powód? Wniosek nie spełniał wymogów formalnych.
Daniela Sosnowska od 28 lat mieszka w jednym pokoju przy ul. Korfantego. Ma 68 lat, cukrzycę i niedawno wykryty nowotwór. Na 16 m2 zorganizowała sobie sypialnię, kuchnię oraz ubikację. Do łazienki znajdującej się na korytarzu nie potrafi już dojść. Z trudem porusza się na wózku inwalidzkim. Kobieta jest wyczerpana chorobą. Od trzydziestu lat opiekuje się nią Jan Pytlik, z którym kobieta dzieli pokój. Mężczyzna przygotowuje posiłki, sprząta, z poświęceniem przewija leżącą kobietę. W tej ciasnocie nie można żyć. Przecież ona jest na skraju wytrzymałości. Mamy jeden pokój i wspólną ubikację z sąsiadami na korytarzu – mówi Jan Pytlik.
Kilka miesięcy temu zwolnił się sąsiedni pokój opuszczony przez starszą lokatorkę. Pan Jan natychmiast rozpoczął starania o jego przydział. Tam byśmy przenieśli meble i telewizor, a tutaj byłaby kuchnia. To w znacznym stopniu ułatwiłoby nam życie – dodaje mężczyzna.
Decyzja w ciemno
Już 27 lipca Jan Pytlik skierował w tej sprawie pismo do Urzędu Miasta. 4 sierpnia otrzymał zawiadomienie, że sprawa będzie rozpatrzona w późniejszym terminie, a o jej finale zostanie poinformowany odrębnym pismem. Niestety do dzisiaj nie otrzymał odpowiedzi, a klucze do wolnego pokoju odebrał przed świętami inny mężczyzna.
Emilia Sowa zajmująca się w miejscowym Urzędzie Miasta sprawami lokalowo-mieszkaniowymi twierdzi, że decyzję odmowną podjęła w październiku komisja przydzielająca mieszkania. Za każdym razem kierujemy się uchwałą Rady Miejskiej i konkretnymi kryteriami. W przypadku Jana Pytlika odmówiono prawa do tego lokalu, ponieważ złożony wniosek nie spełniał wymogów formalnych – wyjaśnia Emilia Sowa.
Kobieta dodaje, że za każdym razem to ona wspomnianej komisji przedstawia sytuację osób ubiegających się o mieszkanie. Stwierdzenie to może dziwić, ponieważ o warunkach w jakich żyje chora Daniela Sosnowska i jej opiekun urzędniczka dowiedziała się od naszego dziennikarza. Nie wiedziała także, że osoby te zajmują wspólnie jeden pokój. Ustaliliśmy ponadto, że przed podjęciem decyzji odmownej nikt z pracowników radlińskiego magistratu nie przyjrzał się sytuacji na miejscu. Nie odbyła się tutaj wizja lokalna. Zapotrzebowanie na mieszkania jest bardzo duże, a nasze możliwości niewielkie. Tych spraw jest bardzo dużo i trudno wszystkie dokładnie przeanalizować – tłumaczy Emilia Sowa.
Rafał Jabłoński