Kobiety bronią się same
Czują się zagrożone w swoim mieście, więc same postanowiły temu zaradzić.
Boję się sama wieczorami wychodzić. Nawet w biały dzień dochodzi u nas do agresywnych napadów, tak jak ostatnio miało to miejsce w sklepach, kiedy, jak słyszeliśmy, sprawca uderzał głową sprzedawczyni o podłogę. I nie wiem, gdzie mamy w tej sytuacji szukać pomocy? - pyta Janina Kwapisz z Rydułtów. Wtórują jej inne kobiety. Opowiadają o zdarzeniach ze swojego życia, kiedy same musiały bronić się przed napastnikiem, czy po prostu uciekać. Dlatego same postanowiły się zorganizować i wziąć sprawy w swoje ręce.
Mężowie są zadowoleni
W marcu zawiązało się Stowarzyszenie Kobiet Miasta Rydułtowy. Organizacja obecnie czeka na formalną rejestrację w sądzie, ale już teraz podejmuje konkretne działania na rzecz kobiet. Na jej czele stanęła Genowefa Ratajska.
Pomysł zrodził się spontanicznie przy kawie. Bardzo nam pomogła w tym pani Danuta Halamoda, która podobną organizację prowadzi od dawna w Radlinie. To ona nas do tego zainspirowała - wspomina Genowefa Ratajska.
Obecnie do stowarzyszenia przystępują panie w różnym wieku, zarówno młodsze jak i starsze. Są wśród nich przedsiębiorcy, nauczycielki, położne, pielęgniarki, fryzjerki, sprzedawczynie oraz emerytki. Chcemy przeciwdziałać złu w mieście, propagować kulturę, uczestniczyć w podejmowaniu decyzji przez władze miasta, angażować się w pomoc społeczną, chcemy wspierać organizacje dziecięce i młodzieżowe - Genowefa Ratajska wymienia kolejne cele nowej organizacji. Kobiety spotykają się w swoim gronie. Co na to ich mężowie? Jak na razie są bardzo zadowoleni i wspierają nas - odpowiadają rydułtowianki.
10 tysięcy interwencji
Do tej pory odbyły się już trzy spotkania zorganizowane przez Stowarzyszenie. Gościem na pierwszym z nich była dobrze znana działającym aktywnie kobietom - Dorota Stasikowska - Woźniak, która w Rydułtowach mówiła o tworzeniu własnego wizerunku. Drugie spotkanie o pielęgnacji poprowadziła kosmetyczka. W minionym tygodniu odbyło się trzecie spotkanie, które dotyczyło przemocy w rodzinie oraz bezpieczeństwa na ulicy. Panie zaprosiły komisarza Krzysztofa Kazka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, który mówił m.in. o tym, jak się bronić i jak postępować m.in. w przypadku przemocy w rodzinie. Skala tych zdarzeń jest ogromna. W ubiegłym roku na terenie województwa śląskiego policjanci interweniowali ponad 10 tysięcy razy! - powiedział komisarz Kazek. Dodał, że ofiara przemocy ma prawo żądać założenia niebieskiej karty. A ile takich kart jest u nas w Rydułtowach? – pytały siedzące na sali kobiety. Niestety, na to pytanie nikt nie odpowiedział. Szkoda, że nie przyszedł na to spotkanie nikt z naszych policjantów. Czy ich nie interesuje to, co się dzieje w naszym mieście? Czy ich nie interesują nasze problemy? - obruszały się kobiety.
Uderzyła napastnika parasolem
Od pracownika wojewódzkiej policji dowiedziały się także, że istnieje przemoc nie tylko fizyczna, ale także psychiczna, ekonomiczna czy seksualna. Komisarz Kazek radził im, w jaki sposób mają się bronić, jak postępować z przypadku takich zdarzeń. W zeszłym roku jechałam na rowerze i nagle zaczepił mnie jakiś mężczyzna. W obronie własnej cztery razy uderzyłam go parasolem. Ale gdybym mu na przykład złamała nos, to wtedy pewnie ja stanęłabym przed sądem – mówiła jedna z kobiet.
Iza Salamon