Zawsze trzeba walczyć do końca
Czyżowice - Górnik 2:2.
Czyżowicki Naprzód przyjechał do Radlina w mocno osłabionym składzie.
Już na początku radlinianie uzyskali sporą przewagę i po 22 minutach prowadzili 2:0. Pierwszą bramkę w 20 minucie zdobył Rafał Pielorz, drugą - kilka minut później - Dariusz Tront.
To co gospodarze wypracowali z wielkim trudem w pierwszej połowie, w całości zmarnowali w drugiej. Jestem rozgoryczony wynikiem i postawą moich zawodników po przerwie. Chyba wynik w pierwszej połowie sprawił, że poczuliśmy się zbyt pewnie - mówił trener Górnika Robert Strójwąs.
Już pierwsze minuty po przerwie pokazały, że goście pójdą w tym meczu na całość. Groźnie na bramkę Krzysztofa Ochyja strzelał m.in. Tomasz Dudeńko i Jacek Sajbor. Kontaktowa bramka padła dopiero w 70 minucie, kiedy równoległe z linią bramkową dośrodkowanie z prawej strony wykorzystał Rafał Mandera. Kiedy już w doliczonym czasie gry jasne było, że trzy punkty zostają w Radlinie, Wiesław Herda, jak przystało na trenera i wodza drużyny na boisku pokazał, że zawsze trzeba grać do końca. Do wysokiego dośrodkowania z prawej strony ruszył Krzysztof Ochyj, krzyknął na pół stadionu „moja!”, nie dosięgnął jednak piłki, przejął ją Herda i od razu umieścił w siatce, a arbiter od razu zakończył mecz. W zamieszaniu podbramkowym piłka spadła blisko mnie. Pozostało mi tylko strzelać na bramkę i udało się. To jest najlepszy wynik, jaki mogliśmy tu dzisiaj wywalczyć. Przykład ten pokazuje, że czasem w osłabieniu lepiej się gra niż w komplecie - mówił po meczu Herda.
Marcin Macha