Ktoś tutaj kręci
Monika Lenard z Rydułtów ma 23 lata, w tym dwa lata prawie wycięte z życiorysu. Błahy na pozór wypadek wywrócił jej życie do góry nogami. Kolejni lekarze, szpitale, operacje, artroskopie, sanatorium i cały stos dokumentów – wszystko to odebrało jej radość i spokój życia. Dzisiaj pracy znaleźć nie może, bo chore kolano wciąż daje o sobie znać. Rybnicki ZUS nie chce przyznać jej odszkodowania, dając 0 proc. uszczerbku na zdrowiu. Jakby tego było mało,: lekarze wzajemnie sobie przeczą, gdyż nie są zgodni co do tego, co jej jest. Każda kolejna diagnoza jest inna od poprzednich! - Jestem zmęczona nie kończącym się leczeniem, walką i brakiem pracy. Martwię się tym, że jestem na utrzymaniu rodziców. Mój ojciec jest obecnie sparaliżowany i jego leczenie też kosztuje – mówi Monika Lenard.
Spadła z drabiny
Ponad dwa lata temu odbywała staż w wodzisławskim Minimalu. W maju 2004 roku spadła z drabiny. – Coś strzeliło mi w kolanie. Nie umiałam chodzić. Każdy krok sprawiał mi ból – wspomina pani Monika. Zgłosiła wypadek kierowniczce, ta skierowała ją do działu socjalnego. – Zadzwoniłam do ojca, żeby przyjechał po mnie, bo nie mogłam wytrzymać z bólu. Pojechaliśmy na pogotowie w Rydułtowach, gdzie przyjął nas doktor Torka. Powiedział, żebym zrobiła okład z altacetu i obwiązała – relacjonuje młoda kobieta. Dostała zwolnienie lekarskie na dwa tygodnie. Mówiła lekarzowi, że ból mimo okładów nie przechodzi. Przepisał leki i zapowiedział, że jeśli nie pomogą, konieczna jest operacja. 17 czerwca już leżała w rydułtowskim szpitalu. Diagnoza: łękotka nie jest uszkodzona, wycięto tylko fałd błony maziowej. – 1 września lekarz stwierdził, że jestem zdolna do pracy, chociaż mówiłam, że kolano dalej mnie boli. Usłyszałam, że mogą to być skutki artroskopii i tyle – opowiada Monika Lenard.
Każda diagnoza jest inna
– Zmieniłam lekarza, poszłam ze skierowaniem do doktora Krzysztofa Winklera – relacjonuje rydułtowianka. – Kolejne diagnozy brzmiały: II stopień uszkodzenia łękotki i pogrubienie wiązadła krzyżowego (po rezonansie magnetycznym w Rybniku), poboczne przyparcie rzepki i przerost ciała tłuszczowego Hoof”a (klinika dla sportowców w Żorach), podejrzenie chondromalacji w stawie rzepkowo-udowym (szpital w Jastrzębiu), skręcenie stawu kolanowego (informacja dla sanatorium). – Po pierwszej artroskopii ZUS uznał, że należy mi się chorobowe i dostałam 3 proc. uszczerbku na zdrowiu. Odwołałam się, w kolejnej komisji zasiadał doktor Winkler, który powiedział mi, że kolano jest niewyleczone. Zaczęłam leczenie u niego – wspomina Monika Lenard. Kiedy jednak kolejne badania i kolejna artroskopia w rybnickim szpitalu nie przyniosły poprawy, złożyła skargę na doktora Winklera w Izbie Lekarskiej. – Byłam bezsilna, nie wiedziałam, na kogo się poskarżyć – mówi dzisiaj kobieta.
Zemsta lekarza?
Po dwóch latach nieustannego leczenia, brania tabletek, zabiegów i rehabilitacji ponownie stanęła przed komisją ZUS-u w Rybniku. Dostała 2 proc. uszczerbku na zdrowiu. Odwołała się i 16 listopada jeszcze raz stanęła przed komisją. – Drzwi mi otworzył doktor Winkler, który bez zbędnych ceregieli stwierdził 0 proc. uszczerbku, chociaż wcześniej mi powiedział, że kolano jest niewyleczone – mówi Monika Lenard. Ten wszystkiemu zaprzecza. – Nie mam zamiaru wypowiadać się na temat tej pani. To osoba, z którą nie warto dyskutować. Mówi po prostu nieprawdę – ucina krótko doktor Winkler.
Pozostał sąd
Anna Lepiarczyk, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych twierdzi, że trudno rozstrzygnąć, kto w tym sporze ma rację. – Decyzję o przyznaniu bądź nieprzyznaniu renty ZUS wydaje na podstawie orzeczenia komisji lekarskiej, czyli większego gremium lekarzy. Jeśli w dalszym ciągu osoba czuje się poszkodowana, może zwrócić się do Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Ma na to 30 dni od daty otrzymania zusowskiego orzeczenia – twierdzi Anna Lepiarczyk. Monika Lenard nie zamierza z tego prawa rezygnować. Już przygotowuje dokumenty do sądu.
Iza Salamon
Rafał Jabłoński