Kto zapłaci za straty?
Bronisław Ucher blisko rok temu przywiózł z Niemiec volkswagena passata. Wstawił auto do autokomisu w Kokoszycach. Żądał ok. 8,5 tys. zł.
Mijały miesiące, samochód stał na parkingu, a transakcja ciągle nie dochodziła do skutku. Ostatecznie mężczyzna sam znalazł kupca i samochodu się pozbył. Sęk w tym, że nowy właściciel do dzisiaj nie otrzymał karty pojazdu – dokumentu, bez którego samochód nadaje się jedynie na złom.
– W autokomisie Remix zapewniano mnie, że karta pojazdu jest w jak najlepszym stanie i niebawem ją dostanę. W końcu przyznano się, że kartę zgubiono – mówi mieszkaniec Pszowa.
Wszystkiemu zaprzecza Halina Miklaszewska, prowadząca autokomis Remix. Twierdzi, że mężczyzna odwraca kota ogonem.
– To są bezpodstawne oszczerstwa. Karty pojazdu pana Uchera nigdy nie widziałam. On sam musiał ją zgubić. Dostarczył nam samochód, ale karty w pliku dokumentów nie było. Dysponujemy kartami pojazdów, które są naszą własnością. Jeśli auta są do nas jedynie wstawiane, to kartę zachowuje właściciel – utrzymuje Halina Miklaszewska.
Zupełnie inaczej zachowuje się jej pracownik. W rozmowie z właścicielem passata jest wyraźnie przestraszony i gotowy na wszystko, by tylko mu pomóc.
Nic nie zmienia faktu, że karty pojazdu nadal nie ma. Brnisław Ucher, w niemieckiej miejscowości Strausberg zdobył jej odpis. Od autokomisu domaga się zwrotu kosztów oraz załatwienia spraw związanych z zarejestrowaniem pojazdu.
– Nie ma sprawy. Wszystko da się załatwić – stwierdził pracownik autokomisu. Ucher w kolejne zapewnienia nie wierzy. Czy sprawę skieruje do sądu? – Nie mam takiego zamiaru, bo procesy ciągną się latami – mówi mężczyzna.
Rafał Jabłoński