Sztuka ich połączyła
Państwo Magdalena i Franciszek Okrętowie poznali się 61 lat temu na kursie plastycznym w Rybniku. On rzeźbił i malował. Ona talent malarski odziedziczyła po ojcu. Za sobą mieli wojenne doświadczenia. Pani Magda była wywieziona do Niemiec do pracy. Pan Franciszek najpierw został wcielony do niemieckiej armii, walczył na froncie, a potem trafił do radzieckiej niewoli.
– Obrazy z tamtych czasów wciąż mam przed oczami – mówi mężczyzna. Podróż na Sybir przetrwało zaledwie trzydziestu. W obozie panował głód i choroby. Ludzie umierali masowo. Panu Franciszkowi do dziś pozostał wielki szacunek do chleba.
– Nie wyrzucę ani kawałka, nawet tego najstarszego. Wiem, ile znaczy choć kęs chleba – mówi.
Zobaczył ją na kursie
Z niewoli na szczęście udało mu się powrócić. Sztuka miała mu pomóc zapomnieć o ciężkich doświadczeniach. Kiedy w 1946 roku na kursie zobaczył pierwszy raz panią Magdę, od razu wiedział, że zostanie jego żoną.
– Schodziła po schodach. Była piękna. I wtedy sobie uzmysłowiłem, że to właśnie ona śniła mi się, kiedy jeszcze byłem na Sybirze, a przecież wcale się nie znaliśmy – wspomina.
Pierwsza próba poznania dziewczyny ze snu skończyła się niepowodzeniem.
– Staliśmy przy sztalugach. Nagle jakiś mężczyzna spytał mnie, czy po zajęciach może mnie odprowadzić do domu. Odmówiłam, bo przed budynkiem czekał na mnie polski oficer, z którym się spotykałam. Powiedziałam, że może innym razem – opowiada Magdalena Okręt.
Ona projektowała stroje
Pan Franciszek był wytrwały. Kilka miesięcy później para stanęła na ślubnym kobiercu.
Codzienne obowiązki sprawiły, że o malowaniu nie było już mowy. Pani Magda wykorzystała jednak swój talent i została wziętą w Rydułtowach modystką. Sama wymyślała kroje i szyła. Ubierali się u niej nawet lekarze z Rybnika. Na świat przyszło dwoje dzieci Genowefa i Jan. Pan Franciszek pracował poza Rydułtowami, więc wszystkie domowe obowiązki spadły na panią Magdę. Udało się im jednak stworzyć dom pełen miłości.
Dziś na ścianie w domu, który państwo Okrętowie sami wybudowali wiszą jeszcze obrazy małżonków. A pan Franciszek dla swojej ukochanej Lenki, jak pieszczotliwie mówi o swojej żonie, kończy pisać książkę.
– Książkę o życiu moim i naszej rodziny – dodaje starszy pan.
(j.sp)