Odśnieżali czy kosili?
Niedopełnienie obowiązków i wyrządzenie szkody finansowej na kwotę 107 tys. zł gminie Rydułtowy zarzuca prokuratura rejonowa w Wodzisławiu byłemu burmistrzowi Zbigniewowi Seemannowi i jego zastępcy Leonowi Taturze. Zarzuty postawiono także dwóm pracownikom Wydziału Komunalnego – Jerzemu S. i Ilonie K.
Sprawa dotyczy opłat za zimowe i letnie utrzymanie dróg w mieście w latach 1996 – 1999. Wcześniejsze dochodzenie zostało zawieszone. Jednak po ponownej analizie dokumentów przez biegłego okazało się, że kwoty za tzw. prace dodatkowe, które zostały wypłacone spółce Naprzód Rydułtowy były znacznie zawyżone. Poza tym zastanawiające jest rozliczanie się z odśnieżania dróg nawet pod koniec maja.
– To nam od razu podpadło – mówi Henryk Niesporek, wiceburmistrz Rydułtów w latach 1998 – 2006. – Po przeanalizowaniu nadsyłanych nam faktur zdecydowaliśmy, że nic nie będziemy podpisywać. Nie mogliśmy pojąć dlaczego nasi poprzednicy zlecali odśnieżane miasta pod koniec maja. Nasze zdziwienie budziły także kwoty jakie miasto za te usługi płaciło. Były niemożliwie wysokie – mówi Henryk Niesporek.
Miasto płaciło dodatkowo
Przetarg na utrzymanie dróg miasto ogłosiło w 1995 roku. Wygrała go firma Naprzód. Zgodnie z umową spółka miała być rozliczana za utrzymanie dróg w formie ryczałtu. Obejmował on określone prace na wytypowanych przez miasto ulicach. Firma otrzymywała wynagrodzenie roczne, które poprzez aneksy było rewaloryzowane. Gdy zima była ciężka, za roboty ponadplanowe, nie objęte ryczałtem, gmina na podstawie faktur VAT wystawianych przez spółkę Naprzód, wypłacała dodatkowe pieniądze. Tylko za okres od 1 października 1998 roku do 31 marca 1999 aneks opiewał na ponad 186 tys. złotych. Według umowy koszt utrzymania 100 m kw. drogi w 1999 roku wyniósł 44 grosze.
– Stawki były niewspółmiernie wysokie w stosunku do robót podstawowych. Poza tym faktury za utrzymanie zimowe dróg wystawiane były nawet w maju, co jest niezgodne m.in. z zasadami księgowania – tłumaczy prokurator Rafał Figura z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu.
Stawki wzięte z sufitu
Faktury nie zawierały wyszczególnionych prac i nie wiadomo było, jakiego okresu dokładnie dotyczą. Za to kwoty były imponujące. Pierwsza wystawiona właśnie w maju 1996 roku, za okres od 28 grudnia 1995 do 16 marca 1996 r., opiewała na 42 tys. złotych. Dwie pozostałe, bardziej już enigmatyczne, bo dodatkowo bez podania okresu za jaki są wystawione, opiewały w sumie na bagatela 65 tys. złotych!
– Czyli utrzymanie 100 m kw. odcinka drogi z 44 groszy po wykonaniu prac dodatkowych wzrosło do 25 złotych – mówi prokurator Figura.
Suma pewnie by nie dziwiła, gdyby za te pieniądze naprawiano nawierzchnię. Okazuje się jednak, że zakres robót dodatkowych nie różnił się niczym od podstawowych, czyli po prostu zamiatano i odśnieżano trochę częściej niż zwykle.
Ta sprawa mnie nie dotyczy
Odwieszeniem postępowania w tej sprawie zdziwiony jest Zbigniew Seemann, były burmistrz, a obecnie sekretarz w Starostwie Powiatowym w Wodzisławiu.
– Moja korespondencja z prokuraturą na ten temat skończyła się w ubiegłym roku. Poza tym ta sprawa mnie nie dotyczy. To nie ja zarządzałem komunalką w tamtym terminie. Ja tylko zatwierdzałem faktury do płacenia – tłumaczy Seemann.
Według byłego burmistrza doboru dróg dokonał zespół, w skład którego on nie wchodził. Poza tym, jeśli wymagały tego warunki to czasem miejsca niebezpieczne w mieście, które nie były uwzględnione w wykazie także były sprzątane przez spółkę Naprzód. Stąd pewnie wynikło całe zamieszanie.
Czy były burmistrz i jego współpracownicy zostaną ukarani za niegospodarność, orzeknie sąd.
– Skierowaliśmy akt oskarżenia w tej sprawie. Czekamy na wyznaczenie terminu rozprawy – mówi Rafał Figura.
Zbigniew Seemann i Leon Tatura w grudniu 2005 r. zostali skazani na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Pierwszy z panów wystawiał swojemu zastępcy fikcyjne delegacje i zatwierdzał je do wypłaty tytułem zwrotu kosztów podróży. Miasto miało w ten sposób stracić ponad 10 tys. zł.
Teraz mogą być skazani ponownie. Ze względu na wcześniej zawieszony wyrok, sąd może orzec karę o osadzeniu ich w więzieniu, ale nie musi. Oskarżonym grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Jeśli jednak sąd uzna, że przestępstwo było nieumyślne, to kara zmniejszy się do lat trzech.
Justyna Pasierb