Ale model
Powstają tu miniaturowe modele okrętów wojennych, statków, jachtów. Wszystko zaczęło się cztery lata temu podczas akcji lato organizowanej przez ówczesny Miejski Ośrodek Kultury Centrum. Placówka borykała się z kłopotami finansowymi, a wśród pracowników była przysłowiowa „złota rączka” i do tego jeszcze pasjonat modelarstwa. Dla dzieci pozostających w mieście zorganizowano zajęcia, na których mogły sklejać kartonowe modele. Miały być tylko przez dwa miesiące. Od trzech lat odbywają się regularnie. Najmłodszy uczestnik ma dzisiaj 9 lat. Zaczynał jako siedmiolatek i nic nie wróżyło, że zagrzeje tutaj miejsce na dłużej.
– Zgłosił się na zajęcia razem z tatą. Nic mu na początku nie wychodziło. Myślałem, że nie wytrzyma. Teraz wykonuje swoje prace samodzielnie. Są dopracowane w najmniejszym szczególe. A tata chłopca też został członkiem naszego klubu – mówi pomysłodawca i założyciel koła Jerzy Bularz.
To właśnie on zaraził swoją pasją innych. Jego z kolei zainteresował modelarstwem starszy brat. Pierwszy model wykonał, kiedy miał 7 lat.
– To był okręt wojenny Błyskawica. Miał 60 cm długości. Następny Vittorio Venetto mierzył ponad metr - opowiada Jerzy Bularz.
Marzeniem pana Jurka było jednak modelarstwo redukcyjne, czyli modele zdalnie sterowane. Zaczął zbierać materiały, czytać fachową literaturę. Owocem jego pracy jest jacht motorowy Ira. Był nawet wodowany. Powstał niemalże od zera, bo na początku był jedynie rysunek techniczny. Całość została wykonana z własnoręcznie przygotowanych elementów. To jedyny zachowany model z dorobku wodzisławianina, bo resztę rozdał swoim znajomym i przyjaciołom.
Takich jachtów jak Ira na zajęciach się nie wykonuje. Są zbyt kosztowne a klub utrzymuje się tylko ze składek członkowskich. Czasem i tych brakuje na zakup potrzebnych materiałów czy narzędzi. Bywa więc tak, że pan Jurek kupuje potrzebne rzeczy za własne pieniądze.
– Modelarstwo wciąga jak narkotyk. Trudno z nim zerwać jak z każdym nałogiem - mówi Jerzy Bularz.
(j.sp)