Oni plądrują (nie)nasze domy
Przekazywanie domów przeznaczonych do rozbiórki w ręce Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad trwa od kilku tygodni. Wraz z tym na terenie Mszany pojawiła się szajka złomiarzy czyhająca na nadarzającą się okazję. Kiedy tylko dom zostanie opuszczony i przekazany w ręce skarbu państwa, rozpoczyna się akcja. Nieznani sprawcy zabierają wszystko co ma jakąkolwiek wartość. Znikają nie tylko sanitariaty, okna czy poręcze od schodów, ale także płytki chodnikowe prowadzące do domu i blacha z dachu.
Wszystko znika w mgnieniu oka
Mimo iż wielu mieszkańców od kilku miesięcy mieszka w nowych domach, nie kryją oburzenia.
– Kiedy na początku lutego zdawaliśmy dom powiedziano nam, że elementy na stałe przytwierdzone, takie jak piec centralnego ogrzewania, drzwi czy kaloryfery należy zostawić. Tak też zrobiliśmy – mówi Justyna Gawliczek. – Czując co się może wydarzyć markowaliśmy, że jeszcze w starym domu mieszkamy – dopóki był prąd, potem zalegające ciemności dawały jasny sygnał, że już jesteśmy w innym miejscu. Mimo to był spokój. Wszystko rozpoczęło się, gdy w pobliżu zburzono dwa inne domy. Proceder ruszył. W mgnieniu oka z naszego starego domu wszystko zniknęło. 4 marca w niedzielę otrzymałam trzy telefony, że wewnątrz chodzą jacyś mężczyźni i wyrywają co się tylko da. To jest straszne. Trudno o tym mówić, bo przecież wszystko było nasze. Tyle lat w tych murach spędziliśmy. Już nawet tam nie chodzę. Ten widok mnie przeraża – mówi Justyna Gawliczek.
W podobnej sytuacji jest wielu mieszkańców. Największe obawy towarzyszą tym, którzy domów jeszcze nie przekazali.
– Nie wiem co będzie, gdy pojawi się przedstawiciel Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych z Katowic, a z domu pozostanie niewiele. Mimo iż mieszkam już w innym miejscu, muszę tutaj wszystkiego pilnować jak pies. Ten strach przed tą bandą jest nie do zniesienia – mówi mieszkaniec Mszany.
Strażnicy mogą niewiele
W Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych problem jest znany. Wydaje się jednak, że instytucja budująca autostradę niewiele zamierza zrobić, mimo iż na oczach wszystkich rozkradany jest majątek skarbu państwa. O zatrudnieniu ochrony się nie myśli. Ludzie interweniujący w Katowicach odsyłani są do władz gminy i na policję. Jak nas poinformowano w wodzisławskiej komendzie, póki co żadnego zgłoszenia w tej sprawie nie odnotowano.
Wójt Jerzy Grzegoszczyk o procederze poinformował Straż Miejską. Okazuje się, że instytucja ta zdziałać może niewiele. Powód? Mieszkańcy Mszany nie są już właścicielami domów, więc na miejscu nie ma poszkodowanych. Poza tym strażnicy nie mają prawa wejść do środka.
Rafał Jabłoński