Tacy jesteśmy, czyli prosto w oczy
Rozmów o Śląsku i o Ślązakach nigdy nie było i nie jest za dużo. I dobrze, że naczelny od razu pierwszym artykułem rozpalił głowy mieszkańców. Nastąpiła lawina pozytywnych jak też i negatywnych wypowiedzi. W debacie uczestniczył każdy, kto miał coś do powiedzenia. Starsi pisali listy do redakcji, młodsi wyżywali się na stronie internetowej. Do dyskusji dołączyli parlamentarzyści, prezydenci, burmistrzowie, wreszcie radni miast i gmin. Wyglądało na to, że obecnie Ślązacy niczym innym się nie zajmują jak tylko sobą. No i dobrze! Może ta „ogólnośląska” debata zamieni się w trzeźwe spojrzenie na nasze potrzeby. Zwróci uwagę na palące problemy przemilczane od lat i je rozwiąże. Padną konkretne pomysły na nowe miejsca pracy lub znajdzie się złoty środek na lokalne obwodnice, czy też ktoś uzmysłowi nam, że tak w ogóle to jesteśmy „super” i możemy wszystko. W najgorszym razie chociażby parkowanie w naszych miastach będzie łatwiejsze.
Ja się cieszę, że śląska debata nie odbyła się przed wyborami samorządowymi. To by dopiero były pomysły! Znając pesymizm jednych, a poczucie humoru drugich, to jestem przekonany, że mielibyśmy pełne „góry” obiecanek i zapewnień. I tyle by z tego było.
Bardzo mnie martwią artykuły w gazetach o niepewnych rodowodach, których zadaniem głównym jest notoryczne straszenie czytelnika. Strach to według nich świetna reklama. Nieważne jakie tego będą konsekwencje. Ważne, że gazeta dobrze się sprzedaje. A my, potencjalni odbiorcy tych wizji z nieukrywaną ciekawością wczytujemy się w nie i wypracowujemy sobie nieprawdziwe obrazy. Tak zwany syndrom ślepej wiary we wszystko co napisane. Pesymizm przecież jest naszą mocną stroną. Lubimy wszystkich i wszystko krytykować. Narzekać wszerz i wzdłuż. Taka postawa na życie jest wygodna, nie odbiega od ogółu, nic nie kosztuję, i daje satysfakcj.
Może dla odmiany spróbujmy wyhamować i rozsądnymi oczami popatrzmy na to co nas otacza. Zadajmy sobie pytania: Co dla mnie znaczy moja miejscowość, w której mieszkam? Na ile ją znam? Co dobrego w ostatnim czasie wykonałem, by była piękniejsza? W końcu, czy jestem z niej dumny?
Każdemu z nas przydałaby się tak pojmowana miłość do swojego miejsca zamieszkania, jaką wygłosił pewien uczeń szkoły średniej:
„... bardzo interesuja się Śląskiem i godołech już z trzyma pokoleniami o nim. Naprzód za kożdym razym godali mi co to je ojczyzna. Definicje były różne, ale jo to pojmuja tak: Ojczyzna to je teryn, plac, kaj żyli moi starzykowie i ojcowie. To te miejsce, kierymu pszajesz za to że je...”.
Bogusław Kołodziej prezes Towarzystwa Przyjaciół Pszowa