Nie mam nic do ukrycia
Zielony Śląsk przy ul. Bohaterów Warszawy w Rydułtowach działa od ubiegłego roku. Zajmuje się rekultywacją wyrobiska po byłej cegielni. Firma zasypuje je odpadami mineralnymi: żużlem, popiołem, odpadami betonowymi. Ma na to stosowne pozwolenia. Nawet w planie zagospodarowania przestrzennego przewidziano tutaj lokowanie w wyrobisku odpadów mineralnych. Okoliczni mieszkańcy twierdzą jednak, że działalność Zielonego Śląska niszczy roślinność i wpływa niekorzystnie na ich stan zdrowia. O sprawie pisaliśmy 27 lutego.
Znaleźli uchybienia
Kontrola WIOŚ-u wykryła wiele nieprawidłowości. Inspektorzy stwierdzili m.in. magazynowanie odpadów w ilościach znacznie przekraczających ilość niezbędną do transportu. Ponadto sposób, w jaki były przechowywane, stwarzał niebezpieczeństwo zanieczyszczenia środowiska. Do wypełnienia wyrobiska po eksploatacji gliny według opinii inspektorów użyte zostały odpady nie ujęte w decyzji zezwalającej firmie na odzysk. Część z nich była bezpośrednio wsypywana do dwóch zalewisk wodnych znajdujących się na terenie wyrobiska. Próbki wody pobrane do analizy wykazały, że zanieczyszczenie zalewiska zachodniego substancjami ropopochodnymi znacznie przekracza dopuszczalne normy. Prace rekultywacyjne doprowadziły także do zasypania i pochylenia drzew znajdujących się na posesji.
Jednocześnie stwierdzono, że w wyrobisku nie znajdują się żadne odpady radioaktywne, co podejrzewali mieszkańcy, a zapach amoniaku wydzielają żużle odlewnicze, na magazynowanie których firma ma pozwolenie.
– Podczas kontroli właściciel został ukarany mandatami karnymi w wysokości 100 i 300 złotych za prowadzenie odzysku bez zezwolenia właściwego organu oraz brak ewidencji odpadów – tłumaczy Jerzy Jamrocha, śląski inspektor ochrony środowiska.
Dostosuję się do wszystkich wymagań
Właściciel firmy ma uwagi do zarzutów WIOŚ-u.
– Napisano, że nie mam pozwolenia na prowadzenie prac rekultywacyjnych od starosty. To nieprawda. Takie dokumenty mam po firmie, którą przejęliśmy. Nie musieliśmy się starać o nowe, bo tego nie nakazuje prawo – tłumaczy Marek Szadurski, wiceprezes Zielonego Śląska.
Szef przyznaje, że na zalewisku zachodnim była niewielka tłusta plama, ale nie ma pojęcia skąd się wzięła. Oczyścił zbiornik i żeby do podobnych sytuacji już nie dochodziło, zamówił specjalne rękawy sorbcyjne używane także przez strażaków do zbierania zanieczyszczeń z powierzchni wody.
– Dostosuję się do wymagań WIOŚ-u, ale zapewniam, że nie robimy tutaj nic, co by mogło szkodzić mieszkańcom – mówi Szadurski.
Kontrole nie ustaną
W drugiej połowie miesiąca swoje kontrole zapowiedzieli urzędnicy Wydziału Ekologii wodzisławskiego Starostwa i Urzędu Miasta w Rydułtowach.
– Nie mam nic do ukrycia. Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, zapraszam – mówi Marek Szadurski.
Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu, która także badała sprawę nie doszukała się w działaniach firmy łamania prawa.
– Właściciel dostarczył wszystkie wymagane zaświadczenia i pozwolenia. Dlatego wydaliśmy decyzję o odmowie wszczęcia postępowania w tej sprawie – wyjaśnia prokurator Marlena Pinecka.
Justyna Pasierb