Uratowali staruszkę
Małżeński konflikt był przyczyną tragedii, do której doszło w Radlinie przy ul. Sosnowej. 50-letni mężczyzna rozlał benzynę w swoim domu, sam również się nią oblał i podpalił. Wcześniej zadzwonił do swojej żony i powiadomił ją co zamierza zrobić. Poparzony podpalacz został przewieziony do Siemianowic, gdzie po dwóch dniach zmarł. Sąsiadom udało się ugasić pożar i uratować przebywającą w domu 76-letnią staruszkę.
Bez zastanowienia weszli do środka
– Akurat pracowałem na podwórku, gdy usłyszałem huk i zobaczyłem płomienie – mówi sąsiad Jarosław Barteczko. – Przeskoczyłem przez płot a przed domem zastałem jego właścicielkę i jej córkę. Drzwi do domu były zamknięte od wewnątrz. Właścicielka powiedziała mi, że w środku są dwie osoby, w tym starsza kobieta. Prosiła, żeby je ratować.
Jarosław Barteczko wybił szybę w oknie jednego z pokoi i wszedł do środka. Otworzył drzwi do holu, było tam pełno dymu. Córce właścicielki udało się w tym czasie otworzyć drzwi wejściowe.
– Zdjąłem koszulę, zamoczyłem ją i nałożyłem na twarz – opowiada Jarosław Barteczko. – Udało mi się podejść pod płonące schody, ale nie można było wejść na górę. Pobiegłem po gaśnicę.
W tym czasie przybiegli dwaj kolejni sąsiedzi – bracia Czaplakowie, którzy mieszkają w sąsiednim domu. I wspólnie przystąpili do akcji ratunkowej.
–Usłyszeliśmy huk i brzęk tłuczonego szkła – mówi Marcin Czaplak. – Wraz z bratem pobiegliśmy do domu, z którego wydobywał się dym. Brat zajął się gaszeniem ognia na schodach, a my z Jarosławem Barteczko weszliśmy po drabinie na piętro przez okno.
Tomasz Czaplak wyciągnął z piwnicy wąż i ugasił płomienie na schodach. To otworzyło drogę dla mężczyzn, którzy ratowali staruszkę znajdującą się na piętrze.
– W pokoju na górze było pełno dymu – tłumaczy Jarosław Barteczko. – Zobaczyliśmy leżącą na łóżku staruszkę. Owinęliśmy ją w koce i prześcieradło, nałożyliśmy koszulę na twarz. Wynieśliśmy ją po schodach na zewnątrz.
Podpalacz na kolanach
Jak mówią sąsiedzi, poza schodami w mieszkaniu nie było widać ognia. Popalone były meble w pokoju i kuchni, ale po wypaleniu ogień sam zgasł. Paliły się drewniane schody i boazeria.
– Wróciliśmy z bratem do środka, zastanawialiśmy się, czy mężczyzna, który dokonał podpalenia został w domu – mówi Tomasz Czaplak. – Widzieliśmy go w sąsiednim pokoju balkonowym na czworakach, czołgał się na kolanach. Zobaczyliśmy, że przyjechała straż, więc wskazaliśmy strażakom, gdzie jest mężczyzna.
Strażacy wynieśli poparzonego, potem zabrali z domu butle gazowe i tlenowe, które mężczyzna ustawił w środku. Gdyby wybuchły, tragedia mogłaby być jeszcze większa. Staruszkę zabrano do szpitala, poparzony podpalacz został odwieziony do Siemianowic. Starszą kobietę uratowano, dzięki przytomności umysłu i odwadze sąsiadów. W akcji ratunkowej pomogło również to, że żona poważnie potraktowała groźby męża i natychmiast przyjechała na miejsce tragedii.
Uprzedził żonę i córkę
Jak się dowiedzieliśmy, bezpośrednim początkiem tragedii mogło być pismo, które otrzymał mężczyzna. Kilka dni wcześniej żona złożyła na policji doniesienie o przestępstwie znęcania się nad rodziną. W dniu tragedii mąż zadzwonił do niej i do córki powiadamiając, że podpali dom. Gdy zjawiły się na miejscu, zastały drzwi zamknięte a przez okna zauważyły mężczyznę, który rozlewał w mieszkaniu benzynę i polał też siebie. W pewnym momencie nastąpił wybuch, który zaalarmował sąsiadów. Przyczyny tego wybuchu ustalają specjaliści ze straży pożarnej.
(jak)