Dla kogo to brzęczy?
Niewidomi mieszkańcy Wodzisławia i okolic od lat domagają się wymiany sygnałów dźwiękowych zainstalowanych przy skrzyżowaniach. Pojawiają się one wraz ze zmianą świateł i mają pomagać osobom niewidomym w przedostaniu się na drugą stronę jezdni. Tymczasem zamiast ułatwiać im życie, dodatkowo je komplikują. Chodzi głównie o skrzyżowanie przy Urzędzie Miasta (ul. Bogumińska - Pszowska - Ks. Konstancji) oraz skrzyżowanie ul. Radlińskiej z ul. 26 Marca i ul. Matuszczyka na os. XXX-lecia.
O pomyłkę nietrudno
– Jak zacznie buczeć, to nie jesteśmy w stanie rozpoznać, z której strony skrzyżowania dochodzi dźwięk. Łatwo o pomyłkę i wejście pod samochód. Te sygnały przy każdym przejściu powinny mieć inną barwę i natężenie – mówi Alojzy Hanc, prezes wodzisławskiego koła Polskiego Związku Niewidomych. Mężczyzna dodaje, że problem przynajmniej od pięciu lat jest zgłaszany miejscowym władzom. W grudniu ubiegłego roku sprawa trafiła do Straży Miejskiej, a miesiąc później poruszono ją na zebraniu władz miasta z mieszkańcami.
– Nic się nie zmieniło. Sygnalizatory nadal „brzęczą” tylko dla siebie – czytamy w piśmie niewidomych do prezydenta.
Będzie bezpieczniej
Władze miasta zareagowały. Mieczysław Kieca interweniował w instytucjach zarządzających skrzyżowaniami. Zarząd Dróg Wojewódzkich poinformował, że prace na skrzyżowaniu przy Urzędzie Miasta rozpoczną się niebawem – ruszyła procedura przetargowa. Powiatowy Zarząd Dróg z kolei, w ubiegłym tygodniu zmienił już sygnalizację dźwiękową przy drugim ze wspomnianych skrzyżowań na os. XXX-lecia.
– Po zmianie sygnał przypomina klekot bociana – mówi Tomasz Kasperuk, zastępca dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg. – W tej sprawie będziemy jeszcze rozmawiać z przedstawicielami osób niewidomych. Jeśli będą miały uwagi, to w dalszym ciągu będziemy sygnał dostosowywać do ich potrzeb. Chodzi głównie o zróżnicowanie natężenia dźwięku w zależności od konkretnego przejścia dla pieszych – dodaje Kasperuk.
Rafał Jabłoński