Najpierw podpis potem remont
Przeciekający dach, na ścianach grzyb i wydzielający się smród. W takich warunkach żyje Genowefa Morderska. Mieszkanie na ostatnim piętrze budynku przy ul. Rybnickiej otrzymała od Polskich Kolei Państwowych 45 lat temu. O jej problemach pisaliśmy już dwukrotnie. Kobieta obawia się, że pewnego dnia wszystko runie. – Jak tylko w nocy zawieje, nie mogę spać. Wszędzie dziury i prowizorka – mówi lokatorka.
Po naszej interwencji w listopadzie ubiegłego roku dyrekcja PKP zaproponowała kobiecie mieszkanie w sąsiednim budynku. Niestety, przed podpisaniem umowy nie mogła dostać się do środka, by poznać warunki w jakich ma spędzić resztę życia. Kolejna interwencja i kolejny krok naprzód – pojawiła się osoba z kluczami.
– Jak weszłam do środka to myślałam, że się przewrócę. W kuchni nie było zlewozmywaków, ubikacja na zewnątrz, a łazienki brak. Dopóki nie doprowadzą tego do stanu używalności, umowy nie podpiszę – mówi kobieta.
Sęk w tym, że dyrekcja PKP obiecuje remont, ale dopiero po złożeniu przez wodzisławiankę podpisu.
– No pewnie. Ja się podpiszę, klamka zapadnie i przyjdzie mi żyć w jeszcze gorszych warunkach. Nie uwierzę jak nie zobaczę – denerwuje się pani Genowefa.
– Słowa dotrzymamy – zapewnia Tomasz Liszaj, rzecznik prasowy Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP w Katowicach. – Pani Morderska nie ma się czego obawiać. Zależy nam na rozpoczęciu remontu po podpisaniu umowy, ponieważ musimy mieć pewność, że druga strona się nie wycofa i tam zamieszka. Pustostanów pod zasiedlenie na terenie województwa mamy sporo i nie możemy sobie pozwolić na to, by wydawać pieniądze na remont a potem mieszkanie stało puste.
Rafał Jabłoński