Reklama nad trumną
– Nasz wspaniały kolega i przyjaciel, nieoceniony pracownik – mówił szef nad otwartą mogiłą podwładnego - nie szczędził potu i trudu, by przyczynić się do osiągnięcia obecnej cenionej pozycji na rynku naszej firmy. Dziś już nawet każde dziecko wie, że firma nasza produkuje najwyższej jakości pantofle damskie, męskie i dziecięce. A hitem ostatniego sezonu są przeciwkleszczowe buty dla kotów. Nasze produkty – to Wasze pantofle. Pytajcie o nie w każdym sklepie gospodarstwa domowego, gdzie nabyć je możecie za gotówkę lub na dogodne raty – ciągnął szef swą kwiecistą orację pogrzebową, wprawiając uczestników żałobnej uroczystości na przemian to w zakłopotanie, to z trudem skrywane rozbawienie.
- O nieboszczyku mów! – upomniała go donośnym szeptem obecna na pogrzebie żona szefa, dorzucając trzy karcące chrząknięcia. Mówca się natychmiast zreflektował, więc by sprostać powadze obrzędu, stanął na wysokości zadania, głosząc dalej, co następuje:
–…A wracając do osoby naszego drogiego zmarłego…cześć Jego Pamięci!
Każda okazja dobra, by reklamować swoją firmę, produkty, siebie. Bo mikrofon to szansa, która może się już nie powtórzyć! Kto się do niego zbliżył – dorwał się do władzy. Jakże więc - mając go przed sobą – nie powiedzieć czegoś pozytywnego o swoim nieomylnym stronnictwie, genialnych koncepcjach oraz dzieciach…
No i dobrze! Ale…jeśli już znaleźliśmy się przed mikrofonem po to, by przybliżyć zgromadzonym osobę zmarłego, polityka czy artysty, mówmy na zadany temat, nie o sobie, na miły Bóg. Zwyczajnie nie wypada!
Doświadczony mówca potrafi często - bez żadnego przygotowania - stanąć przed ludźmi, rzucając okrągłymi zdaniami, płynnie, bez zająknięcia i …zastanowienia! Słuchając nieraz takiej oracji – gryzę palce, pocę się, czekam, wierzę, nie tracę nadziei, że może z gąszcza tej potoczystej mowy - jakaś myśl się w końcu wykluje.
Publiczne wystąpienie to sztuka, której się warto uczyć. Liczy się nie tylko to, co mówimy, ale też jak. Mówca nie wie czasem, co zrobić
z rękami, wymachując nimi rozpaczliwie jak wiatrakami, a gdy już wie, że to nieeleganckie, trzyma je na brzuchu, albo chowa za siebie, bądź staje przed słuchaczami w lekceważącej pozie z rękami założonymi, będąc przekonany, że oto dokonał epokowego odkrycia, znalazłszy miejsce dla swoich rąk, rozwiązując ich problem przez zawiązanie. A ręce mają spoczywać w spokoju. Taka ich rola, gdy ich właściciel coś wygłasza.
Jeśli jednak ktoś koniecznie chce się posługiwać gestami, musi pamiętać, że mają one swoją wymowę, coś znaczą. Mówca pozbawiony tej wiedzy – wbrew zamiarom – może słuchaczy urazić, a wtedy zamiast zyskać poparcie, straci ich przychylność. Cóż, sporo jest tych reguł, do jakich się winni stosować mówcy, pragnący przekonać słuchaczy do swych idei…
Dorota Nowak - reżyser Teatru Wodzisławskiej Ulicy, w 1998 r. otrzymała tytuł Reżysera Roku w Teatrze Amatorskim