Ku lepszemu idzie
Petent puka i nieśmiało za klamkę chwyta
Urzędnik szorstko – o co chodzi pyta.
Petent układny grzecznie czapkuje
Urzędnik rozparty wśród akt króluje.
Petent zmieszany swój problem wykłada
Urzędnik znużony paragrafy przedkłada.
Później udaje, że chęci ma sporo
Ale przepisy, procedury są po prostu zmorą.
Zawsze ktoś trzeci utrudnia nam życie
Ale gdzie życzliwość – umiera już o świcie.
I niech się nie cieszy ten bokobrody gość
Nauczmy się rządzić, zróbmy mu na złość.
Można by podać przykładów wiele na to, że petent to życia łatwego nie ma a dopiero taki, który nie czapkuje, nie klamkuje, a jakie układy wywołują w nim wymiotne skurcze.
Chyba nikt nikomu łaski nie robi, przynajmniej nie powinien. Są przepisy, są paragrafy, ich interpretacja powinna być jednoznaczna, urzędnik ma obowiązek wyjaśnić i zgodnie z przepisami rozpatrzyć. Ale onegdaj bywało inaczej, znam pracusia, który firmę chciał rozbudować a sąsiadował z działką wielkości 5 arów, która była własnością miasta.
Urząd mnożył problemy i po roku pracuś, samotnie bez innych chętnych w obecności czterech przedstawicieli miasta działkę nabył. No dobrze, a co z rokiem, który upłynął? Dla urzędnika dwanaście pensji a dla pracusia strata. Poza tym jego firma kwalifikowała się do skorzystania z unijnych funduszy. Przepadły, ponieważ urząd nie podpisał dokumentów na czas.
Ale to chyba już tylko historia, bo idzie ku innemu, urząd jest już przyjazny dla przedsiębiorcy.
Oto przykład, na Maruszach firma zasypuje gliniankę. Chciała zrobić szybko, bez kosztów, zyskownie, ale zapomnieli o przepisach. Gdy mleko się rozlało, może się zepsuło, bo smród był wszechobecny i dokuczliwy Urząd zachował się nad wyraz opiekuńczo i dobrotliwie.
Zawarte pomiędzy mieszkańcami a firmą porozumienie samowolnie zmienił na życzenie firmy, mieszkańców nawet nie powiadamiając. Zadbał o to, aby firma nie poniosła uszczerbku finansowego, zalecając aby przykryła smrodek, przez co zalegalizował złamanie przepisów.
Ta wspaniałomyślność aż niepokoi, bo to chyba więcej niż życzliwość dla przedsiębiorcy.
Zostańmy jednak tylko przy życzliwości , także teraz pracuś może śmiało biec do urzędu a tam wszystko szybko rozpatrzą a nawet z trudnej sytuacji wybawią.
Napiszę do pracusia, że ku lepszemu idzie i niech zostawi ten niderlandzki chleb i wraca.
Tylko boję się, że on powie mi tak. - Poczekam aż wszystko znormalnieje i będzie szło po drodze bo chyba z jednej krzypopy weszliście do drugiej.
Mieczysław Gęba
mieszkaniec Wodzisławia