Miał innych zarazić prawością
Czteroletni Wojtuś pobiegł do sąsiadki mieszkającej na piętrze, by ją ostrzec: – Niech pani się dobrze zamknie, na dwa zamki i jeszcze na łańcuch!
– A dlaczego? – dziwi się sąsiadka.
– Bo w górze najwięcej kradną – odpowiada malec, który prawdopodobnie dosłownie potraktował wypowiedzi rodziców i ich gości o kradzieżach na... „górze”.
Czasem chcielibyśmy tych (miejmy nadzieję - nielicznych) skorumpowanych nawrócić, sprowadzić na drogę cnót obywatelskich. A najlepszy jest zawsze dobry wzór osobowy. Tylko, że nigdy nie wiadomo, czy jednostka zdoła wpłynąć na ogół, czy stanie się odwrotnie. Pewien górnik z Gorzyc, oddał swego syna Alojza do gimnazjum w Warszawie, żeby pomiędzy gorolami nauczył się poprawnie mówić po polsku, a nie „yno godać”. Po roku cała klasa godała po Śląsku, razem z Alojzikiem, któremu to miastowe mówienie dalej nie wychodziło. W rywalizacji pomiędzy ogółem a jednostką zwyciężyła osobowość Alojzika, a więc jednostka.
Znałam młodego dobrze się zapowiadającego człowieka. Był gruntownie wykształcony i wciąż się dokształcał. Sumienny, otwarty na nowe doświadczenia, niepospolicie prawy. Marzyłam, by taki rzetelny człowiek z prowincji zaszedł daleko, wysoko, żeby jego przykład świecił z góry. Ale w głębi serca obawiałam się trochę, że podzieli los innych sprawiedliwych, co to popadli w rozgoryczenie, a nawet alkoholizm.
Powiało optymizmem, gdy się dowiedziałam, że ten przyzwoity chłopak z prowincji o niewzruszonych zasadach moralnych, rzeczywiście zaszedł wysoko, piastując obecnie posadę na szczeblu ministerialnym. Gdy tylko nadarzyła się okazja, pobiegłam na spotkanie z nim, gdy przybył w rodzinne strony. Byłam ciekawa, w jaki sposób z postawy mojego moralnego idola przenikają w szeregi urzędników centralnych takie cnoty jak przyzwoitość, merytoryczność i sprawiedliwość.
Mówił wiele na temat sztuki kompromisu i elastyczności, akcentując, że z uczciwością nie należy przesadzać, że trzeba kombinować, załatwiając służbowe sprawy w sympatycznym klimacie kawiarni, restauracji.
– Takie jest życie. Tak jest nie tylko w biznesie. Także w polityce, administracji, kulturze…– mówił, odsłaniając kulisy niektórych scen naszej rzeczywistości.
Pomyślałam o odrzucanych m.in. przez jego urząd – projektach. Powoli docierała do mnie ta brutalna prawda, że merytoryczność tych projektów na nic się zdaje, jeśli ich autorzy nie załatwiają spraw jak należy, a więc w sympatycznym klimacie kawiarni, restauracji… Mój bohater miał innych zarazić przyzwoitością, a nauczył się…życia. Tylko nie wiem czy się z tego cieszyć…
Dorota Nowak
reżyser Teatru Wodzisławskiej Ulicy, w 1998 r. otrzymała tytuł Reżysera Roku w Teatrze Amatorskim