Będą sprzątać
Osady z Karkoszki przywozi tutaj gliwicka firma Mustang. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem, bo na taką działalność w zakresie odzysku odpadów nie trzeba mieć nawet specjalnego zezwolenia. Kłopotu nie ma, kiedy są to osady ustabilizowane, czyli suche. Nie wydzielają one wtedy żadnej przykrej woni i są wykorzystywane jako nawozy na pola uprawne. Powinien być jednak sporządzony plan nawożenia, który określa dawkę osadu. Na hektar można nanieść 200 ton takich osadów. Należy je rozprowadzić na powierzchni gruntu, a następnie jak najszybciej wymieszać z glebą.
Tymczasem przy ul. Kraszewskiego z osadów usypano hałdy i od kwietnia nikt się nimi nie zajmuje. Nieprzyjemny zapach jeszcze nie jest bardzo uciążliwy dla mieszkańców, których domy znajdują się zaledwie 300 metrów od składowiska, ale takiego sąsiedztwa woleliby nie mieć. Kiedy w tej sprawie interweniowaliśmy w maju, przedstawiciele firmy zapewniali, że składowisko zostanie uporządkowane, kiedy tylko właściciel pola, na którym miał być rozplantowany osad, zbierze posiany tam rzepak. Do tego czasu wszystko miało być pokryte słomą, która jest naturalnym biofiltrem. Zbiory były już dawno, a hałdy z osadu jak stały tak stoją.
Władze miasta interweniowały w tej sprawie w Śląskim Kolegium Odwoławczym. SKO przekazało jednak całość z powrotem do Urzędu Miasta w Pszowie, pozostawiając wolną rękę burmistrzowi.
– Burmistrz miasta wydał decyzję o usunięciu osadów i przewiezieniu ich na specjalne składowisko. Firma ma czas do 30 września na uporządkowanie tego terenu - mówi Wojciech Burda, kierownik referatu gospodarki komunalnej i ekologii.
(j.sp)