Droższy chleb
Prawdopodobnie opłaty będą jeszcze wyższe, bo w Europie, dotkniętej w tym roku klęskami żywiołowymi, brakuje zboża. Dlatego, choć plony polskich rolników były spore, to rodzimi piekarze nie mają co liczyć na niższe ceny. Już teraz utrzymanie piekarni jest coraz trudniejsze.
– Ponosimy przecież nie tylko koszty zakupu mąki. Do tego dochodzą opłaty za media, utrzymanie pracowników, którym nie jesteśmy nawet w stanie mimo dobrych chęci zaproponować podwyżek pensji. A to dopiero początek listy wydatków, związanych z utrzymaniem zakładu – mówi Tadeusz Sobala, właściciel jednej z wodzisławskich piekarni.
Już teraz w powiatowych urzędach pracy wisi po kilkanaście ogłoszeń o pracy dla piekarzy, ale chętnych niestety nie ma. Młodzi wyjechali za granicę. W Irlandii polskich piekarzy się bardzo ceni.
Na fatalną sytuację małych, rodzinnych piekarni mają wpływ także powstające jak grzyby po deszczu sklepy wielkopowierzchniowe.
– Taka konkurencja wymusza na dostawcach ceny poniżej kosztów. Duże sieci stać na takie działanie, bo dysponują ogromnym kapitałem. My takiego komfortu nie mamy. A jeszcze do tego od nas sklepy biorą pieczywo w komis. Oznacza to, że zwroty wracają do nas bez żadnej opłaty i jakby tego było mało, za sprzedane pieczywo pieniądze odbiorca płaci w późniejszym terminie. W cenę bochenka chleba nie jest wliczone ryzyko – wyjaśnia Tadeusz Sobala.
Dlatego piekarze z powiatu wodzisławskiego, zrzeszeni w Cechu Rzemieślników i Innych Przedsiębiorców, podjęli decyzję o podniesieniu ceny chleba. Kilogramowy bochenek ma kosztować cztery złote. Podwyżek należy oczekiwać w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Takie ceny i to za 800 – gramowy chleb już od dawna są w Katowicach czy Gliwicach.
– To nie jest żadna zmowa cenowa. Aby dalej funkcjonować musimy podnieść ceny. Dla nas też nie jest to łatwe. Konkurencja jest duża, bo w naszym regionie jest nadprodukcja pieczywa. Każda podwyżka powoduje, że tracimy część zbytu, ale inaczej się po prostu nie da – tłumaczy Tadeusz Sobala.
Czy na tej podwyżce się skończy, nie wiadomo. Rolnicy nie wyprzedają całych zapasów zboża licząc, że w późniejszym okresie dostaną za nie o wiele wyższą zapłatę.
(j.sp)