Radlin boi się epidemii
– Zaprzestaliśmy pompować bo była to przysłowiowa syzyfowa praca – wyjaśnia Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej S.A. Pilniejszy problem pojawił się nagle na ulicy Napierskiego. Tam woda przybrała tak bardzo, że jeden z domów został zagrożony podtopieniem. Żeby zażegnać takie niebezpieczeństwo kopalnia musiała uruchomić pompy w tym miejscu. – Jak wyłączyli pompy na Malinowej, a zaczęli pompować na Napierskiego, wody w zalewisku na Malinowej zaczęło przybywać w ekspresowym tempie. Potwierdza to moje przypuszczenia, że to kopalnia jest odpowiedzialna za powstanie zalewiska na Malinowej, bo woda usuwana z Napierskiego przenikała na Malinową – uważa Piotr Śmieja, zastępca burmistrza Radlina.
Mieszkańcy drżą o zdrowie
Roztrząsanie tego kto jest winny tej sytuacji w tej chwili mało interesuje mieszkańców. – W ciągu dosłownie czterech dni połowa mojego ogrodu została zalana wodą wymieszaną ze ściekami. Od momentu jak zaprzestali pompować przybyło tu około 3 metry wody – mówi Piotr Stobiecki. On i jego sąsiedzi obawiają się, że zanieczyszczona woda może być źródłem epidemii. – Boję się przede wszystkim o zdrowie moich dzieci. Syn mojej siostry dwa tygodnie chorował na biegunkę. Leczenie przebiegało bardzo opornie – nie kryje obaw Anna Martyna. – Zwracaliśmy się z tym problemem do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, ale odpisał nam, że musi się tym zająć miasto i kopalnia – dodaje. – Z kolei nasz odbiorca ścieków poinformował nas, że na razie w związku z zalaniem przepompowni nie będzie odbierał naszych ścieków. Jako, że szamba już nie mamy, wszystko leci do tego zalewiska – denerwuje się pan Piotr.
Czy się dogadają?
Tymczasem przedstawiciele miasta i kopalni Marcel stworzyli zespół roboczy, który ma zająć się tym problemem. Powstaje jednak pytanie o sens jego istnienia skoro strony za nic w świecie nie potrafią dojść do kompromisu. – Miasto zaostrzyło jeszcze bardziej swoje stanowisko i w żaden sposób nie zamierza partycypować w kosztach docelowych rozwiązań. Urzędnicy ciągle zasłaniają się tym, że przed 50 laty usytuowano tu hałdę i z tego tytułu tylko i wyłącznie my mamy się tym zająć – twierdzi Zbigniew Madej. – Wody deszczowe powinny mieć stały odpływ, a nie mają, bo na drodze stoi im hałda i zepsuty kolektor – wyjaśnia Marcin Król, przedstawiciel miasta w zespole roboczym. Mimo braku porozumienia kopalnia postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
– W ramach doraźnych działań wybudujemy 1,5 km nowego rurociągu, którym pompowana będzie woda z Napierskiego – mówi rzecznik kompanii.
Jego budowa ma się zakończyć do końca września. Dopiero wówczas kopalnia przystąpi do ponownego usuwania wody z zalewiska na ulicy Malinowej.
Artur Marcisz