Świnie dają w kość
Mieszkańcy ul. Paderewskiego mają dość uciążliwego sąsiedztwa chlewni. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce.
Dawniej była tutaj owczarnia. Budynek wykorzystywano także jako hurtownię. Chlewnia istnieje tutaj od kilku lat. Najgorzej jest podczas upalnych dni. Wtedy nie tylko okropnie śmierdzi, ale w okolicy roi się od much.
– Tego się nie da wytrzymać. Smród jest zawsze. Jak tu obiad zjeść, a już o posiedzeniu w ogrodzie nie ma nawet mowy. Do tego jak przywożą zboże do karmienia, to wysypują te kilka ton na drogę. Od kurzu można się udusić. Jak budowałem tutaj dom nie wiedziałem, że ktoś będzie hodował świnie – żali się Jerzy Guzy, którego dom znajduje zaledwie kilkadziesiąt metrów od chlewni.
Latem jest okropnie
Zdarzało się także tak, że kilkanaście świń biegało po drodze. Pracownik zapomniał zamknąć drzwi do budynku. A że teren wokół chlewni nie jest ogrodzony, ludzie, którzy tutaj mieszkają musieli uważać na czworonożnych intruzów. Żalą się także osoby, które mieszkają w sporej odległości od chlewni.
– Latem jest okropnie. To już nie tylko chodzi o nieprzyjemny zapach, ale także o muchy. Nawet drzwi nie można otworzyć, bo zaraz jest ich pełno w sklepie. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego towaru zabezpieczyć – mówi ekspedientka z niewielkiego sklepu spożywczego przy ul. Paderewskiego.
Do pomocy nie ma chętnych
Zdesperowani mieszkańcy zgłosili się o pomoc do radnego Marcina Grzeni. Ten zawiadomił włodarzy Pszowa, którzy skierowali pismo do sanepidu. W odpowiedzi czytamy, że sprawa nie leży w kompetencjach tej instytucji. Pomocy nie może udzielić także powiatowy lekarz weterynarii.
– Bezpośrednia skarga na działalność chlewni do nas nie wpłynęła. Poza tym możemy jedynie badać w jakich warunkach zwierzęta są przetrzymywane. Okresowo takie inspekcje są wykonywane i jak dotąd nie było żadnych zastrzeżeń– tłumaczy Maciej Witt, powiatowy lekarz weterynarii.
Wydział Ekologii Starostwa Powiatowego też nie może w sprawę ingerować, bo nie ma tzw. ustawy odorowej. Nawet regulamin utrzymania porządku w gminie, który obowiązuje od 2006 roku jest w tym wypadku bezużyteczny, ponieważ budynek był przeznaczony na taką działalność już kilkadziesiąt lat temu, a prawo nie może działać wstecz.
– Teraz właściciel na prowadzenie takiej działalności nie dostałby zgody. Tego typu zakłady muszą bowiem spełnić wiele warunków – mówi Tomasz Dzierżawa, zastępca burmistrza.
Wiele hałasu o nic?
Całemu zamieszaniu dziwi się Zbigniew Bartuś, właściciel chlewni.
– Przykrego zapachu wyeliminować się nie da. Mamy tutaj ponad dwieście świń. Już i tak codziennie wywozimy obornik, żeby nie było aż tak źle. A padłe zwierzęta trafiają do utylizacji. Mamy na to stosowne rachunki, a na prowadzenie działalności papiery – denerwuje się Zbigniew Bartuś.
Mimo zapewnień właściciela, że wszystko jest w porządku władze miasta zobowiązały się do przeprowadzenia kontroli. Na więcej, przynajmniej na razie, mieszkańcy liczyć nie mogą.
(j.sp)