Kłopotliwy ciepłociąg
Sporo kontrowersji wywołuje sprawa dotowania sieci ciepłowniczej należącej do miasta. Jej administratorem jest Zakład Gospodarki Komunalnej. Sieć od kilku lat przynosi straty. Na początku wahały się one na poziomie 130-150 procent utraty ciepła, obecnie jest to 35 procent. Tak duże straty spowodowane są małą ilością odbiorców. Sieć przystosowana jest do obsługi 110 domów jednorodzinnych. Obecnie w różnym zakresie korzysta z niej niespełna połowa tych gospodarstw.
Dyrektor ZGK Czesław Brachmański zwrócił się do radnych z propozycją podjęcia uchwały zwiększającej dotację Urzędu Miasta dla zakładu. Chodziło o przesunięcie pieniędzy, zaoszczędzonych przez ZGK w czasie akcji „Zima".
Brak pomysłu
I tutaj pojawiły się problemy. Przewodniczący komisji infrastruktury, radny Andrzej Menżyk nie miał wątpliwości co do tego, że wspomniana dotacja to marnotrawienie publicznych pieniędzy. - Czas z tym coś zrobić. Przecież nie możemy w nieskończoność dotować działalności nierentownej sieci ciepłowniczej - przekonywał Menżyk innych radnych. Rada nie bardzo jednak wiedziała jak problem rozwiązać. Podniesienie opłat za dostawę ciepła dla odbiorców spowodowałoby rezygnację części z nich, co oznaczałoby dalszy spadek rentowności sieci. Odmowa dotacji na rzecz ZGK spowodowałaby powstanie straty dla zakładu w wysokości 46 tys. zł. Odłączyć sieci nie można, gdyż byłoby to sprzeczne z ustawą o ochronie środowiska. - Może wyjściem byłaby obniżka cen za dostawę ciepła do domów. Wtedy być może znaleźliby się chętni, którzy chcieliby się przyłączyć do sieci - zastanawiał się radny Kazimierz Huda. - Lepiej żeby ZGK było na minusie, niż wiecznie dotować coś, co nie przynosi zysku - twierdził z kolei Stefan Lukoszek, wiceprzewodniczący rady.
Kto pokryje straty?
Podczas głosowania okazało się, że nieznacznie zwyciężył pogląd tych, którzy dotować sieci nie chcą. Rada uchwaliła, że dotacji nie będzie. - Nie wiem, czy radni dokładnie zrozumieli sens tej dotacji. Nie chodziło o wyciagnięcie z budżetu miasta kolejnych pieniędzy, ale o przesunięcie na ten cel środków, w tym roku przez ZGK zaoszczędzonych. Wyraźnie przecież o tym radnych informowałem. Pod koniec roku zakład może stracić płynność finansową - twie-rdzi Czesław Brachmański. Z kolei burmistrz Piotr Śmieja twierdzi, że sprawa nie do końca jest jeszcze przesądzona. - Wspólnie z radnymi będziemy się jesz-cze zastanawiać jak pomóc w tej sytuacji ZGK. Prawdopodobnie miasto w jakiś sposób pokryje te straty, ale po zakończeniu sezonu grzewczego wystosujemy do użytkowników sieci pismo o przewidywalnych kosztach eksploatacji - wyjaśnia Śmieja.Czy zatem korzystających z sieci czekają w przyszłym roku podwyżki? Urzędnicy nie chcą tego jednoznacznie potwierdzić. Sprawa ma wrócić pod obrady prawdopodobnie na listopadowej sesji.
Dostali resztki
Miasto przejęło sieć w 1999 roku od kopalni Marcel, która w ramach restrukturyzacji pozbywała się majątku pozaprodukcyjnego. Starania o przejęcie jak największej ilości majątku miasto rozpoczęło już w 1997 roku, tuż po odłączeniu się od Wodzisławia. - Problem w tym, że staraliśmy się o całą sieć ciepłowniczą i wodno-kanalizacyjną, a dostały nam się resztki, których nie zdołały albo nie mogły przejąć prywatne spółki - mówią nieoficjalnie urzędnicy miejscy. W 1998 roku sprawą przejęcia tych sieci przez prywatne spółki zajęła się nawet prokuratura, ale nie stwierdzono wówczas żadnych nadużyć.
Artur Marcisz