Papierkowy zawrót głowy
Marek Sachs od dwudziestu lat prowadzi firmę przewozową. Wraz z rozwojem przedsiębiorstwa samochodów przybywało. Problemów z ich zarejestrowaniem nigdy nie było… do sierpnia tego roku.
- W Austrii kupiłem ciągnik siodłowy. W wodzisławskim Wydziale Komunikacji napisałem oświadczenie, że druga część dowodu rejestracyjnego została zniszczona przez tamtejszy urząd. Taką procedurę przewiduje austriackie prawo. Wodzisławscy urzędnicy poprosili stronę austriacką o potwierdzenie tego faktu. Nie było odpowiedzi, więc zadzwoniłem do Klagenfurtu i poprosiłem o reakcję. Tam dowiedziałem się, że urzędnicy nie mają takiego obowiązku. Ostatecznie otrzymałem informację o wyrejestrowaniu samochodu i o tym, że druga część dowodu rejestracyjnego została zniszczona. Informacja o zarejestrowaniu i wyrejestrowaniu pojazdu znajduje się także w karcie pojazdu, którą dysponuję - mówi Marek Sachs.
Urzędnicy starostwa uznali, że to za mało. - Zgodnie z rozporządzeniem ministra niezbędna do zarejestrowania pojazdu jest informacja, że samochód może być ponownie zarejestrowany w innym kraju członkowskim Unii Europejskiej - wyjaśnia Arkadiusz Łuszczak, naczelnik Wydziału Komunikacji Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu.
Stoi na parkingu
W międzyczasie tymczasowy dowód rejestracyjny wydany przedsiębiorcy stracił ważność. - Kupiłem ten samochód, by jeździł i zarabiał, a nie stał na parkingu - denerwuje się Marek Sachs, który skontaktował się w tej sprawie z polskim konsulem w Austrii. Ten zadzwonił do naczelnika Łuszczaka i potwierdził, że władze tego państwa nie są zobowiązane do wysyłania żądanych przez stronę polską pism. Również i to nie wystarczyło. Urzędnicy starostwa skonsultowali sprawę z ambasadorem austriackim w Warszawie. Ten potwierdził, że strona austriacka nie ma obowiązku informowania Polski o możliwości zarejestrowania pojazdu w innym kraju Unii. Do starostwa dotarło także przetłumaczone przez przedsiębiorcę pismo z Klagenfurtu potwierdzające, że druga część dowodu rejestracyjnego została zniszczona. W końcu się udało. Pojazd został zarejestrowany.
Zrobię sondaż
Marek Sachs twierdzi, że stał się ofiarą nadgorliwości urzędników. - Wydział Komunikacji w Wodzisławiu nie może tak działać. Zanim zarejestrowano mi samochód musiałem stracić wiele czasu i nerwów. Interweniowałem bezpośrednio u starosty. Przecież tak nie może być - mówi przedsiębiorca. Nie uważa on by sprawa była zamknięta. Zamierza sfinansować sondaż, który skonfrontuje opinia kierowców o kilku wydziałach komunikacji funkcjonujących w regionie. - Jestem przekonany, że wodzisławski wypadnie najsłabiej - mówi Marek Sachs.
(raj)