Kłopotliwe rudery
Stara apteka przy ul. Kasprzaka zachowała jeszcze szczątki dawnego uroku. Niestety, od lat nie remontowany budynek dziś praktycznie nadaje się do rozbiórki. Zamurowano w nim główne wejście i okna na parterze, żeby nie kusił przypadkowych gości. Porośnięty krzakami teren wokół byłej apteki stał się ulubionym miejscem spotkań miejscowego marginesu.
- Wieczorem jest tutaj bardzo nieprzyjemnie. Człowiek nawet nie będzie wiedział, kiedy go ktoś zaatakuje z tych krzaków - mówi jedna z mieszkanek.
Jak na razie miasto ma w tej kwestii związane ręce.
- Nie możemy tam nic zrobić. Zgłosiliśmy już sprawę do inspektora nadzoru budowlanego, który zajął się sprawą - mówi Henryk Hajduk, wiceburmistrz Rydułtów.
Spadkobiercyjuż znani
Jest szansa, że w końcu z centrum miasta zniknie zdewastowana budowla, bo udało się już ustalić spadkobierców.
- Sprawa starej apteki toczy się już od 8 lat. Było tam aż czternastu spadkobierców. Część już nie żyła. Trzeba więc było ustalić ich następców prawnych. Dopiero teraz wszystko zaczyna się krystalizować, bo jeden z nich zgodził się na odkupienie nieruchomości, ale jak długo wszystkie te sprawy jeszcze będą trwały, nie wiadomo - mówi Piotr Zamarski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Jest ich więcej
Stara apteka to nie jedyny taki niechciany budynek. Do rozbiórki nadają się zabudowania przy ul. Bohaterów Warszawy czy przy Tetmajera 41.
- Inspektorat prowadzi prawie 70 podobnych spraw - dodaje Piotr Zamarski.
Najgorzej jest w przypadku budynków, które nie mają uregulowanej sytuacji prawnej. Inspektorzy z nadzoru szukają w księgach wieczystych, kościelnych lub w Urzędach Stanu Cywilnego potencjalnych właścicieli.
- Jeśli się nie uda ustalić następców prawnych, to sąd przekazuje taką nieruchomość na własność gminy i wtedy dopiero możemy od niej egzekwować np. rozbiórkę - wyjaśnia inspektor.
Problem jednak w tym, że są to sprawy, które ciągną się latami, a zniszczone budowle często zagrażają życiu i zdrowiu ludzi.
- Jedyne co nam pozostaje w takich wypadkach, to informować o takim zagrożeniu organy ścigania - mówi Piotr Zamarski.
(j.sp)