Pieniądze wyparowały
Firma „Okienko kasowe" z Poznania miała swoją sieć w całej Polsce. Pośrednicy mieli punkty także w Rydułtowach i w Wodzisławiu. Niskie prowizje przy wpłatach za gaz, prąd, mieszkanie czy telefon przyciągały sporo klientów. Pod koniec października zarząd ogłosił upadłość. Wielu klientów będzie musiało zapłacić swoje rachunki jeszcze raz. Firma nie przelewała pieniędzy na konta wierzycieli.
- Otrzymaliśmy pismo na początku listopada - mówi Mirella Bulenda z Rydułtów. - Była w nim jedynie krótka informacja, że firma ogłasza upadłość i z przykrością informuje, iż w celu uniknięcia nieprzyjemności ze strony wystawców faktur, konieczna będzie ponowna zapłata rachunków w innym punkcie opłat. W moim przypadku będzie to prawie 150 złotych - denerwuje się kobieta.
W centrali głucha cisza
Zaraz po otrzymaniu pisma rydułtowianka poszła do punktu, w którym wpłacała pieniądze. Niestety także pośrednik został oszukany przez firmę.
- Prowadziliśmy usługi „Okienka kasowego" od roku. Nigdy nie było żadnych kłopotów. O upadłości poinformowano nas 29 października, kiedy pracownik przelał już kolejne pieniądze naszych klientów na konto poznańskiej firmy - tłumaczy Arkadiusz Opolony, pośrednik, którego punkt znajdował się w rydułtowskim sklepie Intermarche.
Mężczyzna próbował skontaktować się z centralą, ale nikt nie umiał mu udzielić żadnych szczegółowych informacji na temat zaistniałej sytuacji. Jedynym źródłem wiadomości była strona internetowa, na której znajdował się komunikat i druki reklamacyjne. Sam na własny koszt wydrukował pisma do osób, które wpłacały w jego punkcie. A nie było ich mało, bo miesięcznie rydułtowski punkt przyjmował nawet 300 wpłat. Rozzłoszczeni klienci winą za taki stan rzeczy obwiniają pośrednika. Jego pracownik, który był zatrudniony w punkcie otrzymuje telefony z pogróżkami i wyzwiskami.
- Już nawet nie odbieram telefonów. Teraz chcemy otworzyć punkt, żeby pomóc ludziom odzyskać pieniądze. Obawiam się ich reakcji, choć to nie my ponosimy winę za to wszystko - mówi Jan Słomka, pracownik punktu.
Poszkodowanych mogą być tysiące
Zamieszanie wokół „Okienka kasowego" może doprowadzić do całkowitego zamknięcia punktu w Intermarche, gdzie oprócz opłat za rachunki od trzech lat można było także kupić telefony komórkowe.
- Okienko kasowe miało być dodatkowym źródłem dochodu. Kilka lat pracy na dobrą reputację poszło na nic. Teraz ludzie będą oceniali tylko przez pryzmat tego, co się stało ostatnio. Nie wiem czy nie będę musiał całkowicie zawiesić tutaj działalności, zwolnić pracownika - żali się Arkadiusz Opolony.
Na stronie internetowej firmy „Okienko kasowe" zamieszczono informację, że jest ona ubezpieczona i klienci otrzymają zwrot gotówki. Trudno jednak z kimkolwiek na ten temat porozmawiać. Kiedy ludzie otrzymają pieniądze, tego nie wiadomo. Na razie przyjmowane są reklamacje, a tych będzie sporo, bo w Polsce funkcjonowało 400 punktów.
- Prawdę mówiąc, to nie bardzo wierzę, że te pieniądze kiedyś odzyskamy. Współczuję tylko tym, których rachunki były dużo wyższe od naszych. Może jak zbierze się większa grupa poszkodowanych, wystąpimy na drogę prawną wobec firmy z Poznania - zastanawia się Mirella Bulenda.
(j.sp)