Czy będzie wiadukt?
Skrzyszów Sprawa wypłynęła na posiedzeniu powiatowej komisji bezpieczeństwa. Wójt Godowa Mariusz Adamczyk uważa, że wiadukt przy ulicy 1 Maja w Skrzyszowie to najniebezpieczniejsze miejsce w gminie i należy z nim zrobić porządek. - Wystąpiłem do dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg z wnioskiem o zlikwidowanie tego wiaduktu i wyrównanie terenu. Pod wiaduktem nigdy już nie będą położone żadne tory. Linia kolejowa, która kiedyś pod nim przebiegała była wewnętrzną linią kopalni 1 Maja. Utworzono ją tylko i wyłącznie na potrzeby kopalni. Dziś już po torach nie ma ani śladu. Kopalnia też zresztą od kilku lat nie istnieje. Nie widzę więc sensu utrzymywania wiaduktu, który stwarza tylko i wyłącznie zagrożenie - wyjaśnia motywy swojej decyzji Mariusz Adamczyk.
Tutaj giną ludzie
Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich kilku lat w okolicy wiaduktu zginęły trzy osoby. Ofiarami byli: kierowca małego fiata, w którego uderzył motocyklista oraz dwie uczennice pierwszej klasy miejscowej szkoły podstawowej, które zostały potrącone przez samochód. Widoczność podczas wjazdu na wiadukt jest bardzo ograniczona. Największe niebezpieczeństwo grozi dzieciom i kierowcom wyjeżdżający z podporządkowanych ulic - Mszańskiej i odnogi ulicy 1 Maja.
Kierowcy często łamią w tym miejscu przepisy. - Mieszkam przy wiadukcie odkąd istnieje. Budowano go w latach 1968-71. Przedtem droga była tu zupełnie równa. Chyba dobrze byłoby wrócić do tamtego stanu. Wtedy na pewno byłoby tu bezpieczniej. Pewnie nie dochodziłoby tu do wypadków - mówi mieszkanka ulicy 1 Maja, której dom położony jest tuż obok wiaduktu.
Może się przydać?
Argumenty te jednak nie przekonują dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg Marka Okularczyka. - To są mity, że ofiary tamtych wypadków zginęły przez złą widoczność na wiadukcie. Ludzie tam zginęli bo kierowcy łamią przepisy, jeżdżąc za szybko - uważa Okularczyk. Dyrektor twierdzi ponadto, że akurat ten wiadukt może się jeszcze przydać. - Przecież pod nim jest idealny teren, żeby zrobić tam drogę, np. wylot ulicy Mszańskiej. Ewentualnie można tam zrobić trasy rowerowe. Wokół przecież są tereny zielone, lasy. Najłatwiej oczywiście zburzyć, ale czy takie wyjście jest konieczne? Wydaje mi się, że nie - dodaje Okularczyk.
Przyczyną niechęci dyrektora do koncepcji zburzenia wiaduktu są związane z tym koszty. Zlikwidowanie obiektu i położenie nowej drogi kosztowałoby około miliona złotych. Dyrektor nie ukrywa, że PZD tych pieniędzy nie ma. Przeznaczy jednak 100 tys. zł na remont będącego w coraz gorszym stanie wiaduktu.
Sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Dyrektor Okularaczyk zapowiedział przeprowadzenie wizji lokalnej na wiadukcie. Miałyby w niej wziąć udział miejscowe władze samorządowe. O efektach dalszych rozmów będziemy czytelników informować.
Artur Marcisz