Wilhelm ma 104 lata
W ubiegłym tygodniu Wilhelm Meisel z Turzy Śl. obchodził 104 urodziny. Jest jednym z kilku żyjących powstańców śląskich. Większość swojego życia spędził w piekarni. Podczas okupacji wspierał jeńców pobliskiego obozu. Ich dzieci do dzisiaj sobie to cenią i odwiedzają pana Wilhelma w Wodzisławiu, gdzie mieszka z córką i zięciem. Na urodzinach zjawiły się także władze Wodzisławia i Gorzyc. - To wielki człowiek - mówią o nim nie tylko członkowie rodziny, ale także sąsiedzi, znajomi i przyjaciele. W dalszym ciągu jubilat cieszy się niezłym, jak na swój wiek, zdrowiem. Życzymy kolejnych urodzin.
WODZISŁAW -TURZA Śl. W ubiegłym tygodniu Wilhelm Meisel z Turzy obchodził swoje 104 urodziny. W wodzisławskich Kokoszycach, gdzie od trzech lat mieszka z córką i zięciem, odwiedziło go kilkudziesięciu gości.
W niedzielę 6 stycznia w miejscowym kościele odprawiono uroczystą mszę św. Za ołtarzem stanął proboszcz kokoszyckiej parafii ks. Grzegorz Brzyszkowski i były kustosz Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Turzy Śląskiej ks. Gerard Nowiński.
Pomagał jeńcom
Pan Wilhelm w wieku 17 lat przejął od ojca piekarnię. W tym zawodzie przepracował 75 lat.
W czasie powstań śląskich był kurierem, natomiast podczas hitlerowskiej okupacji wspierał jeńców obozu, który znajdował się w Kolonii Fryderyk (gmina Gorzyce). Przesiedlano tutaj ludzi z Oświęcimia. W jego piekarni pracowało ich kilku. Nie tylko na miejscu mieli zapewnioną żywność. Wilhelm dawał im ją także do obozu. Wiele ryzykował, ponieważ było to zabronione.
- Dużo dla tych ludzi zrobił - mówi córka jubilata Teresa Szymura. - Do dzisiaj dzieci tych ludzi, które rodziły się często w tym obozie to wspominają i odwiedzają ojca. Moja mama dla czworga z nich była matką chrzestną - dodaje pani Teresa.
Ocalił go sąsiad
Po wojnie Wilhelm nie miał łatwego życia. Prywatny biznes był gorliwie zwalczany. Choć powodów do aresztowania piekarza z Turzy nie było, ówczesne władze dopięły swego. Wilhelm trafił do niewoli z powodu groszowej różnicy w cenie pieczywa.
- Matka została sama z sześciorgiem małych dzieci. Mieszkaliśmy w strasznych warunkach, bez środków do życia. Na szczęście wstawił się za nim jakiś wpływowy człowiek z Turzy. Nie wiemy, kto to był - opowiada córka jubilata Teresa.
Życzymy zdrowia
Wilhelm Meisel miał 8 dzieci (sześcioro żyje do dzisiaj), 12 wnuków i 13 prawnuków. Nigdy o ojcu, dziadku i pradziadku nie zapominają. Często zjawiają się w Kokoszycach. Wspólnie żartują, śpiewają i wspominają jak to było dawniej. Pewnie przyjdą za rok na 105 urodziny, czego szczerze jubilatowi życzymy.
Rafał Jabłoński