To był wyjątkowy rok
Jubileusze są po to, by je obchodzić, świętować i się nimi cieszyć. Mijają i nierzadko pozostaje po nich niewiele. Obawia się Ksiądz, że również i w tym przypadku może być podobnie?
Uważam, że był to wyjątkowy rok dla naszej wspólnoty. Mam nadzieję, że przyniesie także owoce wewnętrzne. To, co się wydarzyło w ciągu minionych 12 miesięcy, to przecież nie tylko dzieło człowieka, ale także działanie Ducha Świętego. Nie wiem jak będzie za kilka lat, czy wydarzenia roku jubileuszowego zaowocują czymś więcej. Wiem na pewno, że obecnie w parafii jest jakby nieco inaczej. Świadczą o tym m.in. reakcje ludzi przyjmujących nas w swoich domach podczas odwiedzin duszpasterskich. Jesteśmy u nich co roku, ale tym razem przyjmowali nas wyjątkowo serdecznie, z wielką życzliwością. Byli i tacy, którzy przyjęli księdza po kilkunastu latach. Widzę, że są dumni ze swojej parafii. To, że ma ona tak bogatą i długą historię, że jest starsza od Jasnej Góry ma dla nich duże znaczenie.
Można z tego wnioskować, że wierni poznali parafię bliżej. Czy idzie za tym konkretne działanie na rzecz tej wspólnoty? Widzi Ksiądz wzmożone zainteresowanie życiem parafii?
Rzeczywiście ludzie bardziej poznali parafię. Nie wiem czy to zasługa jubileuszu. Nigdy pewnie się tego nie dowiemy. To trudne do ustalenia. Mogę natomiast stwierdzić fakty. W przygotowywanie roku jubileuszowego zaangażowało się wielu ludzi. Chętni do pracy byli również ci, którzy wcześniej o tym nawet nie pomyśleli. Przyszli ofiarować swój czas i zdolności. Myślę, że również i teraz chcą działać. Najdobitniej widać to na przykładzie młodych małżeństw. My duszpasterze powinniśmy im stworzyć warunki i możliwości do większego angażowania się na rzecz parafii. Myślę, że rozmowy na ten temat będą trwały. To musi być inicjatywa oddolna. Nie możemy niczego tym ludziom narzucać. Oni sami najlepiej wiedzą na jakim polu mogliby działać dla Chrystusa. Najważniejsze, że chcą.
Wygląda na to, że dwa cele jubileuszu zostały osiągnięte. Parafianie są dumni ze swojej parafii, chcą w niej być i działać. Owoców jest więcej?
Trudno mówić o konkretnych celach tego wydarzenia i jego owocach. Nie ukrywam, że zależało mi na tym, by obudzić świadomość ludzi. Wzbudzić w nich historyczną tożsamość, by wiedzieli kim są, a patrząc na swoje życie z podniesioną głową ustawić się w kierunku przyszłości. Dlatego też już na początku stycznia 2007 r. wydaliśmy album zawierający stare fotografie pokazujące zarówno historyczne wydarzenia jak i ich świadków. Zdjęcia te ofiarowali nam parafianie często sami będący już w podeszłym wieku. Udało się w ten sposób ocalić od zapomnienia bogatą przeszłość. Dzisiaj wiele postaci z tych fotografii już nie żyje. Pozostaną w naszej pamięci m.in. dzięki tej publikacji.
Nie mogliśmy również zapomnieć o naszych parafianach przebywających w Domach Pomocy Społecznej m.in. w pobliskich Gorzycach. Zaprosiliśmy ich na nasz lipcowy odpust, a także na festyn jubileuszowy, który odbył się 15 lipca. Dzięki okolicznym gospodarzom (m.in. miłośnikom i hodowcom koni) nasi goście wzięli udział w przejażdżce bryczką po mieście.
Zależało mi także, aby jubileusz był okazją do refleksji nad przeszłością, by ludzie uświadomili sobie, że należą do „parafii matki”, z której powstało pięć nowych parafii: chronologicznie są nimi: parafia Marklowice (1888 r.), w Wilchwach (1951), parafia Podwyższenia Krzyża Świętego na cmentarzu przy ul. Pszowskiej (1978), parafia św. Herberta (1981) oraz najmłodsza Parafia św. Ducha na ul. Kopernika (1998 r.) W roku jubileuszowym trzy młodsze parafie wspólnie uczestniczyły w uroczystości Bożego Ciała, przygotowując kolejne ołtarze. W ten sposób niejako powróciliśmy do korzeni.
Nabożeństw, uroczystości a nawet imprez kulturalnych i sportowych nie brakowało. Doświadczenie uczy, że wielu ludzi tego typu jubileusze przeżywa jedynie zewnętrznie. To dla nich swego rodzaju folklor. Zauważył to Ksiądz również i w swojej parafii.
To jak przeżywamy każde wydarzenie zależy wyłącznie od nas. Jeżeli odbywa się to tylko w sferze emocji, a nie na płaszczyźnie wiary, to po krótkim czasie nic z tego nie pozostaje. Podobnie jak z I Komunią Świętą dziecka, można przeżyć ją duchowo lub zupełnie zewnętrznie. Nieraz przekonuję się, że nawet pogrzeb można przeżyć w ten sam sposób, bez głębszej refleksji i zadumy. Trudno mi oceniać jak jubileusz przeżywali nasi parafianie. Mogę mówić jedynie o ogólnych odczuciach. Nie zauważyłem, by utracony został wymiar duchowy. Powiem szczerze, zastanawiałem się nad tym przygotowując „maraton biblijny”, czyli przeczytanie całej Biblii od Księgi Rodzaju do Apokalipsy. Lektorami tekstów byli parafianie, urzędnicy, pracownicy różnych instytucji miejskich i powiatowych, młodzież, nauczyciele, także dziennikarze. Obawiałem się, że tekst biblijny może być nieraz przeczytany niedbale, bez właściwej powagi i niezrozumiale dla słuchacza. Wyszło wspaniale. Było to wyjątkowe przeżycie, także i dla mnie, przeżycie w którym wzięło udział 250 osób.
Właśnie. Czy w wirze przygotowań, imprez, nabożeństw i wielu innych przedsięwzięć zdołał Ksiądz „wyszarpać” z tego coś dla siebie? Jubileusz był dla Księdza nowym powiewem?
Rzeczywiście spraw było bardzo dużo. Naszym głównym zadaniem było odpowiednie przygotowanie planu działania i konsekwentne realizowanie go. Udało się to dzięki grupie wspaniałych ludzi, którzy przez trzy lata, od 2005 r. działali najpierw w komitecie przygotowującym jubileusz, a w ostatnim roku byli aktywni w jego realizacji. BARDZO IM ZA TO DZIĘKUJĘ. Wspierało nas wiele instytucji na czele z władzami miasta obecnej i poprzedniej kadencji. Symboliczny wymiar miała tutaj Wigilia zorganizowana z inicjatywy prezydenta miasta na Rynku. Została ona poprzedzona mszą świętą w naszym kościele. Modliliśmy się wspólnie w szczególnej intencji, za mieszkańców, którym nie było dane przeżywać Bożego Narodzenia w swoich rodzinach, gdyż przebywają poza granicami naszego kraju. Pamiętaliśmy także o mieszkańcach samotnych, opuszczonych przez najbliższych i przeżywających trudności codziennego życia. Miasto świętowało swój jubileusz razem z parafią, a parafia razem z miastem.
Jeśli chodzi o moje przeżycia, to muszę przyznać, że ten miniony rok uświadomił mi jak bardzo jestem, jako duszpasterz odpowiedzialny za wiarę, swoją i wiernych. My niesiemy to całe dziedzictwo chrześcijańskiej historii. Musimy je przekazać dalej, przede wszystkim młodym. Pozostaje pytanie, jak to zrobić? Przeżywając wydarzenia roku jubileuszowego często dochodziłem do świadomości jak wiele obszarów naszego życia przesiąkniętych jest chrześcijańską kulturą. W niemal każdym zakładzie pracy organizowane są Wigilie, ludzie święcą sztandary, a przy najważniejszych wydarzeniach swojego życia kroki kierują do kościoła, którego drzwi są zawsze otwarte.
Można powiedzieć, że to pokolenie miało szczęście przeżywać 750. urodziny miasta i parafii. Kolejny jubileusz dopiero za 50 lat.
Rzeczywiście to wielkie szczęście, ale także nasze zadanie i obowiązek. Muszę powiedzieć, że nieraz nad tym myślałem, pytając samego siebie z pokorą, czy byliśmy godni przeżywać tak piękny jubileusz. Często nie dorastamy do wiary naszych przodków, których zgodne życie, wzajemna współpraca i poszanowanie swojej odmienności są dla nas dzisiaj wyzwaniem.
Jest z nami tak źle?
Nie, nie chciałbym dramatyzować. Również i dzisiaj nie brakuje wspaniałych ludzi realizujących swoje powołanie w różnych miejscach. Zauważam mimo wszystko więcej podziałów. Jako społeczeństwo jesteśmy mniej wrażliwi na drugiego człowieka niż nasi ojcowie czy dziadkowie. Od każdego pokolenia możemy się wiele nauczyć, oby i inni mogli to powiedzieć o nas.
Dziękuję za rozmowę
Rafał Jabłoński