Urzędnicy się nie dogadali
– Postawili nam przystanek pod samymi oknami. Nikt z nami tego nie konsultował. Teraz mamy z tego powodu same problemy – narzeka Janusz Kaszta z Rydułtów.
Pan Janusz mieszka przy ul. Bema 76, w bliskim sąsiedztwie nowo otwartego sklepu Lidl. To właśnie z tego powodu zmieniono organizację ruchu w tym rejonie i postawiono tuż przed posesją przystanek autobusowy, który miał tam być tylko do zakończenia przebudowy drogi wyjazdowej z marketu.
– To było ponad dwa miesiące temu. W sobotni ranek po prostu przyszło tutaj dwóch panów i postawiło przystanek. Twierdzili, że to sytuacja przejściowa i jak tylko zostaną wykonane rozjazdy ze sklepu, zostanie usunięty. Już wtedy mnie to dziwiło, bo dwieście metrów dalej jest kolejny przystanek – mówi Janusz Kaszta.
Mniej ufna wobec zapewnień robotników była jego żona. Kilka dni później zadzwoniła, żeby upewnić się, czy aby na pewno przystanek zniknie. W Powiatowym Zarządzie Dróg również uzyskała informację, że po zakończeniu prac wszystko wróci do normy.
Trudne sąsiedztwo
Czas mijał. Któregoś dnia na ul. Bema rozpoczęto malowanie linii rozgraniczających pasy ruchu i wtedy już było wiadomo, że przystanek zostanie tu na stałe.
– Pracownicy, którzy akurat tam byli, pokazali nam plany i okazało się, że przystanek wcale nie jest tutaj na chwilę. Do tego jeszcze zaplanowano postawienie wiaty dla podróżnych – opowiada pan Janusz.
Zniecierpliwieni całą sytuacją państwo Kasztowie wysłali pismo z prośbą o podanie terminu likwidacji przystanku do Urzędu Miasta w Rydułtowach i Powiatowego Zarządu Dróg.
– Nie czepialibyśmy się, ale od kiedy stanął, w ogrodzie mamy pełno śmieci, które lądują także tuż pod płotem naszej posesji. Codziennie trzeba sprzątać. Do tego pasażerowie nie zawsze zachowują się cicho i kulturalnie, a wystarczy nam hałas spowodowany ruchem przy ul. Bema. Do tego przystanek blokuje dojazd do działki, która ma charakter budowlany. Jak zacznie się tam coś dziać, to będą go likwidowali? – pyta pan Janusz.
Urzędnicy umywają ręce
Odpowiedzi na pisma się nie doczekali. Naczelnik wydziału komunikacji wodzisławskiego starostwa, który zatwierdzał plan organizacji ruchu wyjaśnia, że dokument został wykonany przez inwestora, a PZD go tylko zaopiniowało.
– O tym, gdzie ma stanąć przystanek, zdecydował przewoźnik. To on decyduje, czy przystanki będą ustawione co 200, 1000 czy 50 metrów. My tylko sprawdzamy, czy takie ustawienie nie zagraża bezpieczeństwu w ruchu – wyjaśnia Arkadiusz Łuszczak.
Władze miasta, choć to nie ich grunt, obiecały się zająć problemem.
– Odbyła się już wizja lokalna. Chcemy zmienić lokalizację przystanku i przenieść go bliżej Rynku. Będzie to jednak możliwe dopiero, kiedy wyrazi na to zgodę właściciel sąsiadującego z tym miejscem gruntu – mówi Henryk Hajduk.
(j.sp)