Pacjenci marzną
Najgorzej jest na oddziale II, gdzie przebywają pacjenci poddawani chemioterapii. Osłabione organizmy są szczególnie wrażliwe na zmiany temperatury. Taka sytuacja trwa od co najmniej dwóch tygodni. Kłopot jest także z ciepłą wodą.
– Wstajemy o 4.00 rano, bo jeździmy na naświetlania do Gliwic. O tej porze o ciepłej wodzie można pomarzyć. Dopiero koło 7.00 można się spokojnie wykąpać – mówi jedna z pacjentek.
Na pytanie, czy któraś z osób problem próbowała zgłosić u dyrektora, pada jednak negatywna odpowiedź.
– Boimy się konsekwencji. Poza tym z panią dyrektor bardzo trudno się umówić – tłumaczą.
Nic nie wiedziałam
Szefowa lecznicy Weronika Lach–Witych twierdzi, że o całej sprawie nie miała pojęcia.
– Faktem jest, że od dwóch tygodni nie grzejemy. Temperatura w pomieszczeniach jest jednak sprawdzana. Do tej pory oscylowała w granicach 20 stopni, a w takiej sytuacji nie mamy obowiązku dogrzewać sal. Poza tym żaden z pacjentów nie zgłaszał, że jest mu za zimno – wyjaśnia.
Konsekwencje służbowe?
Przyznaje jednak, że kłopoty z dostawą ciepłej wody szpital miał. Od 1 maja kotłownia pracuje w systemie dwuzmianowym i palacz jest tylko do godz. 21.00. Interwencje dotyczące tej sprawy były już jednak zgłaszane i kierownik działu administracyjnego podjął decyzję, aby pracownik przychodził do pracy wcześniej.
– Jestem zdziwiona, że z tym problemem pacjenci zwrócili się od razu do prasy. Nigdy nie odmawiałam spotkań. Poza tym jeśli nawet byłam nieuchwytna, to takie skargi można zgłosić ordynatorowi lub siostrze przełożonej. Jeśli faktycznie wcześniej im to zgłaszano, to zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe – dodaje Weronika Lach-Witych.
(j.sp)