Traktujcie nas jak ludzi
O tym, że budowa autostrady jest uciążliwa dla mieszkańców nie trzeba nikogo przekonywać. Nikt nie mówił, że utrudnień nie będzie. Nawet mieszkańcy Mszany i Godowa – gmin, przez które nowa droga będzie przebiegać – nie twierdzą, że inwestycja jest niepotrzebna. Domagają się jedynie godnego traktowania przez wykonawcę.
– Nie przypuszczałam, że będzie aż tak źle – skarży się Agnieszka Wowra z Mszany mieszkająca tuż obok budowy. – Całe lato w tumanach kurzu. Do tego dochodzi hałas i straszne wstrząsy. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad nie zamierza naszych budynków wykupywać. Kto mi zapłaci za popękany dom?– pyta kobieta.
Mogą liczyć na odszkodowania
Wojciech Gierasimiuk z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych w Katowicach twierdzi, że w kontrakcie podpisanym z firmą Alpine widnieje zapis, że w przypadku szkód powstałych w trakcje budowy odpowiada wykonawca.
W konsorcjum Alpine budującym autostradę usłyszeliśmy, że każdy z mieszkańców poszkodowanych w trakcje budowy może liczyć na odszkodowania. Już kilka miesięcy temu Alpine zleciła specjalistycznej firmie wykonanie ekspertyz, które opisują stan techniczny budynków znajdujących się w pobliżu autostrady. Po zakończeniu inwestycji eksperci pojawią się w domach ponownie i stwierdzą, na ile uszkodzenia budynków są poważne. Poszkodowani mieszkańcy mogą liczyć na wypłaty odszkodowania. Cała budowa jest ubezpieczona, więc zajmie się tym firma ubezpieczeniowa, z usług której korzysta konsorcjum Alpine.
Co z budynkami w których badania stanu technicznego nie były wykonane? Jeśli ich właściciele zauważyli uszkodzenia nie powinni czekać do zakończenia budowy tylko już teraz zgłaszać sprawę w siedzibie wykonawcy przy ul. Mszańskiej w Wodzisławiu.
Pracują w akordzie
Uciążliwości muszą znosić także kierowcy i piesi. O swoich bolączkach związanych z budową A1 opowiadali podczas gminnej sesji, w której oprócz radnych wzięli udział m.in. przedstawiciele inwestora, posłowie Krzysztof Gadowski i Ryszard Zawadzki.
Mieszkańcy Mszany twierdzą, że największą zmorą są kierowcy ciężarówek, którzy notorycznie łamią przepisy ruchu drogowego. – Kazano nam spisywać numery rejestracyjne pojazdów, które jeżdżą jak na wyścigach. Co z tego, jak najczęściej tablice są zamazane błotem, a jak nawet się uda zwrócić uwagę, to można jedynie usłyszeć stek wyzwisk – mówi Marek Folwarczny.
– Oni jeżdżą jak szaleni. Spisywanie numerów nic nie da. Kierowcy pracują w akordzie i mają płacone za każdy kurs – dodaje Krzysztof Ważny, który nowym samochodem pojeździł zaledwie trzy tygodnie. Wyjeżdżając z domu dostał się pod koła ciężarówki wywożącej ziemię z budowy.
Problemy nie znikną
Przedstawicie konsorcjum Alpine obecni na sesji uspokajali. – Robimy wszystko, aby wszystkie te błędy naprawiać. Jednak nie zmienia to faktu, że jest to plac budowy i o diametralnej poprawie nie może być mowy. Problemy były, są i będą, dopóki nie zakończy się cała inwestycja – tłumaczy Aleksander Dziwoki z Alpine.
Konsorcjum korzysta z usług pięciu firm wywożących materiał z terenu budowy. Problem prędkości jaką rozwijają kierowcy, mimo upomnień i kar, w dalszym ciągu jest nierozwiązany. – Kierowca, który łamie przepisy ruchu drogowego lub porusza się po drogach, na których być go nie powinno, na drugi dzień ma zakaz pracy. Ten samochód już dla nas nie pracuje. Postąpiliśmy tak już ośmiokrotnie. Czasem w przypadku kilku samochodów jednocześnie. Łącznie wprowadziliśmy zakaz w przypadku kilkunastu aut – dodaje mężczyzna.
Oby nie doszło do tragedii
Niestety nawet policyjny patrol czy fotoradar nie jest skutecznym sposobem na pędzące ciężarówki. Auta zwalniają tylko w miejscach kontroli. Kierowcy o „zagrożeniu” informują się wzajemnie za pośrednictwem CB radia.
Do zakończenia budowy autostrady pozostały jeszcze prawie dwa lata (koniec inwestycji ma nastąpić 4 sierpnia 2010 r.). Czy ktoś zdoła przekonać kierowców, że są potencjalnymi zabójcami czas pokaże. Oby wcześniej nie doszło do tragedii.
(raj, j.sp)