Lokatorzy narzekają, prezes uspokaja
W bloku mieszka 19 rodzin. Na pierwszy rzut oka budynek jest utrzymany w całkiem niezłym stanie. Dopiero kiedy podejdzie się bliżej lub wejdzie się do środka widać, że wiele rzeczy tutaj wymaga remontu.
Wszędzie woda
Rynny nie mają wpustu do kanalizacji deszczowej, co powoduje, że podczas opadów woda niszczy elewację budynku. Lokatorzy twierdzą, że są dziurawe, co najlepiej było widać, kiedy topniał zalegający na dachu śnieg. Zresztą woda jest także w piwnicach.
– Efekt jest taki, że ludzie nawet na wyższych kondygnacjach mają pleśń. Poza tym musimy tutaj trzymać opał. A jak tu palić mokrym węglem czy mułem? – żali się jedna z lokatorek.
Pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej, który jest administratorem budynku twierdzą, ze zawilgocone mieszkania to wina samych lokatorów, którzy po prostu nie wietrzą mieszkań.
– Niech najpierw zrobią kominy wentylacyjne, a nie zwalają winę na nas – złoszczą się mieszkańcy.
Za co te opłaty?
Ludzi denerwuje także fakt, że mimo opłat za domofon, ten ciągle jest nieczynny. Nie mogą zrozumieć również jakim cudem spisywane na początku każdego kwartału stany liczników wody nagle zmieniają swoje wartości.
– Otrzymujemy nowe aneksy, w których najpierw jest wykazana nadpłata, a kilkanaście dni później nagle mamy niedopłaty – mówi mieszkanka bloku.
Błędy przeszłości
Dyrektor ZGK z wieloma zarzutami się nie zgadza, ma jednak świadomość, że blok ma także swoje niedoskonałości.
– To jeszcze przedwojenny budynek, który potem przebudowywała kopalnia. Niestety nie wszystko było tutaj do końca przemyślane – mówi Sylwester Śmieja.
Tak jest na przykład z podtapianymi regularnie piwnicami. Problem ciągnie się już od kilkudziesięciu lat.
– Są specjalne izolacje, ale ten budynek potrzebuje innych, bardzo kosztownych rozwiązań – tłumaczy dyrektor.
Podobnie sprawa się ma z kominami wentylacyjnymi, w które budynek jest wyposażony tylko częściowo. Niestety ZGK nie może wejść do mieszkania i skontrolować czy ma piec gazowy, bo jest to niezgodne z prawem. Może to zrobić tylko po zawiadomieniu przez innych lokatorów. – Każdy kto chce mieć piec na butlę gazową musi nas o tym poinformować i dostać zgodę na jego montaż pod warunkiem spełnienia wielu wymagań. Jednak wyrywkowych kontroli w budynku nie mamy prawa robić – wyjaśnia Sylwester Śmieja.
Robimy ile możemy
Jego zdaniem zakład i tak robi co może. Dach czy rynny są na bieżąco remontowane. Ostatnie prace odbyły się jesienią. Teraz też ekipa ZGK po zimie będzie sprawdzała wszystkie zasoby.
– Jest jednak tego sporo i nie wszędzie możemy od razu interweniować – dodaje.
Domofon niszczą wandale, na których po prostu nie ma mocnych. Opłata, która jest pobierana pokrywa kolejne naprawy. Zresztą będzie w ogóle zlikwidowana, a do usuwania usterek ZGK będzie wynajmował zewnętrzną firmę. Rachunek za naprawę zostanie rozliczony pomiędzy mieszkańców.
Dwa lata temu miasto zleciło ekspertyzę dendrologowi. Ten kazał drzewa leczyć i czekać. Jeśli zaaplikowane środki nie pomogą dopiero wtedy będzie można drzewa wyciąć.
– Naprawdę staramy się, aby nasze zasoby były utrzymywane w należytym porządku. Nie zawsze zależy to tylko od nas – mówi Sylwester Śmieja.
(j.sp)